poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rozdział 1

Początek  końca
Dwa miesiące przed Pandorą

- Łzy stoją w jej oczach. Proszę cię, nie płacz. Zawsze będę przy tobie, zawsze będę cię kochać...
- Brawo, Ran! - zawołała Sonoko, gdy tylko piosenka się skończyła. - Teraz moja ko...
- Conan, chciałbyś może zaśpiewać? - zapytała Ran, podając Sonoko mikrofon. Chłopiec potrząsnął głową.
- Spasuję - powiedział, przewracając stronę powieści detektywistycznej. Pozostałe dzieci zachichotały.
- Pomysł, by Conan miał śpiewać, jest pomysłem złym - skomentował Mitsuhiko z uśmiechem.
- Booo faaałszuuujeee! - zaśpiewał Genta i się zaśmiał.
Shinichi posłał w ich stronę złowieszcze spojrzenie, po czym powrócił do lektury.
- To nie wina Conana, że ma taki głos! - Ayumi obroniła chłopca i zarzuciła mu ręce na szyję, przez co jego twarz przybrała czerwony kolor. Uśmiechy Genty i Mitsuhiko natychmiast znikły. - Poza tym, Sonoko, ty już śpiewałaś dwa razy. Czy mogę teraz ja?
- Jasne - odpowiedziała Sonoko, z powrotem siadając. - Zaśpiewaj coś od Two Mix! Masz taki słodziutki głosik.
- Ale w takim razie będę potrzebować jeszcze jednej osoby - powiedziała Ayumi, puszczając Shinichiego. Gdy się odwróciła, Mitsuhiko oraz Genta posłali mu kuksańca w bok. - Już wiem! Ai, zaśpiewasz ze mną?
- Wyśmienity pomysł - powiedziała Ran, uśmiechając się do bardzo poważnej dziewczynki. - Jeszcze nie śpiewałaś, prawda? Chciałabyś?
- Założę się, że masz wspaniały głos - wtrącił Mitsuhiko, pozostawiając Shinichiego Gencie z nadzieją, że zdobędzie u dziewczyny kilka punktów. Ai Haibara wzruszyła ramionami.
- Czemu by nie? - zdecydowała. Ayumi zapiszczała z radości, chwyciła przyjaciółkę za ramię, a następnie pociągnęła w stronę sceny.
- Fajnie, że się zgodziłaś, Ai! - zawołała. - O, popatrz! Jest „Truth”!
Ai uśmiechnęła się lekko, słysząc jak Ayumi rozprawia o kolejnych piosenkach. To był rzadki widok.
Widząc, że dziewczyny się oddaliły, w ramach zemsty Genta i Mitsuhiko posunęli się aż do zabrania Shinichiemu książki. Genta uniósł ją wysoko i niskiemu chłopakowi pozostało tylko wpatrywanie się w niego morderczym spojrzeniem.
- Miłosne dramaty w trzeciej klasie podstawówki... Nie jestem pewna, czy powinnam uznać to za słodkie czy niepokojące - zachichotała Sonoko.
Ran zaśmiała się.
- Czy nie masz wrażenia, że to już kiedyś się nam przytrafiło? - powiedziała, wzdychając melancholijnie. - To znaczy, pamiętasz nasz pierwszy raz na karaoke?
- Byliśmy w tym samym wieku, no nie? - zaczęła zastanawiać się Sonoko. - Mieliśmy siedem lub osiem lat... Przyprowadzili nas rodzice Kuda, prawda?
- Tak, a do tego dostaliśmy dodatkowy czas, gdy tylko właściciel usłyszał śpiew pani Yukiko. Był jej ogromnym fanem i od razu ją rozpoznał...
- To było prześmieszne! A pamiętasz jak śpiewałyśmy razem piosenkę z bajki?
- Ciekawe, czy byłyśmy takie słodkie jak one - powiedziała Ran, wskazując na śpiewające utwór Two Mix dziewczynki. Ayumi kiwała się na boki, za to Ai stała spokojnie; jej głos był zaskakująco przyjemny i melodyjny.
Sonoko prychnęła.
- To oczywiste, że byłyśmy słodsze. W końcu ja tam byłam.
Ran ponownie się roześmiała.
- A pamiętasz, co się stało, gdy Shinichi zaczął śpiewać?
- Czemu musiałaś mi o tym przypomnieć? - jęknęła Sonoko. - Już prawie zapomniałam...
- Swoją drogą ciekawe, dlaczego tak fałszuje? W końcu pani Yukiko tak pięknie śpiewa...
- Przecież ojciec Kuda ani razu nie zaśpiewał. To oznacza, że głos odziedziczył po nim. Albo chłopak po prostu jest beztalenciem. - Po tych słowach Shinichi przeniósł swe zabójcze spojrzenie na Sonoko.
- Bo odpowiedzią jesteś ty sam! - Tymi słowami Ayumi oraz Ai zakończyły piosenkę. Mitsuhiko i Genta przestali znęcać się nad Shinichim i lekko czerwoni na twarzach zaczęli oklaskiwać dziewczynki.
- To było wspaniałe! - powiedziała Sonoko. - Jesteście taaakie słodkie!
- Dziękuję - odpowiedziała Ai, siadając na swoim miejscu.
- Oboje macie przepiękne głosy - powiedział nieśmiało Mitsuhiko. - Bardzo harmonijne.
- Tak, ale my potrafimy lepiej! - krzyknął Genta, kierując się w stronę mikrofonów. - Dalej, Mitsuhiko, pokonajmy je dzięki Lexowi!
- Zaraz wrócę - odezwała się Ran, wstając. - Muszę iść do łazienki.
- Niezła wymówka - mruknęła Sonoko, gdy tylko Genta zaczął śpiewać.
Ran zobaczyła jak Conan chowa głowę w książkę, kiedy usłyszał pierwsze nuty „Krwawej Venus”. Uśmiechnęła się smutno i wyszła. Doskonale rozumiała jego awersję do tej piosenki. Tamta sprawa była taka smutna...
„To Shinichi był tym, który rozwiązał tę sprawę” - przypomniała sobie, gdy tylko wyszła na korytarz. „Już dawno go nie widziałam... Mam nadzieję, że wszystko z nim w porządku...”
Kiedy zamknęła drzwi kabiny, usłyszała dźwięk spływającej wody dochodzący z kabiny obok. Przez szczelinę zobaczyła jak para nóg, ubranych w buty do koszykówki z napisem „Converse”, skierowała się w stronę zlewów. Po chwili dołączyła do nich kolejna para nóg, na którą założono czarne baletki.
- Margaret!* - powiedziała jakaś kobieta. - Are you all right? You don't look happy...
Ran słuchała jej, nie mogąc pojąć, dlaczego nie rozumie o czym ona mówi. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że rozmowa odbywa się po angielsku. Spróbowała przetłumaczyć ich rozmowę, jednak było to bardzo trudne ze względu na dziwaczny akcent.
- Masz rację - odpowiedziała druga kobieta. - I to jest twoja wina!
- Margaret, nie chciałam cię urazić...
- Nie, byłaś tylko zbyt zajęta rozmawianiem z tymi swoimi koleżkami i nie pomyślałaś o czymś takim jak konsekwencje. Bo nie pomyślałaś, no nie? Ach, przecież to i tak nie ma znaczenia. W końcu wszyscy cię uwielbiają.
- Margaret, przepraszam. Nie chciałam...
- Ale zrobiłaś to.
- Posłuchaj, już cię przeprosiłam, a poza tym nie możesz obwiniać mnie o wszystkie swoje problemy. To nie ja jestem przyczyną twoich kłopotów. Jesteś nią ty sama, tylko nie potrafisz się z tym pogodzić i potrzebujesz kozła ofiarnego, prawda?!
- Zamknij się!
Ran wstrzymała oddech, gdy usłyszała dźwięk uderzenia. Konwersy cofnęły się. Baletki odwróciły się i wyszły z łazienki. Konwersy nie ruszyły się z miejsca ani o krok.
Ran powoli wstała i ostrożnie otworzyła drzwi. Rozejrzała się, ale dziewczyna w konwersach nie patrzyła w jej stronę.
Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat, była ubrana w niebieskie dżinsy i koszulkę w kolorze morza. Lewą rękę trzymała w kieszeni, prawą dotykała lewego policzka. Długie, złotobrązowe włosy zakrywały jej twarz, ale gdy Ran wyszła z kabiny, odwróciła się i odgarnęła je.
- Eee... Wszystko w porządku? - zapytała Ran. - Are you... fine?
Dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona, a po chwili posłała w jej stronę delikatny uśmiech.
- Tak - powiedziała. - To zwykła sprzeczka z przyjaciółką. Ale już jest dobrze.
- Przepraszam, niepotrzebnie wtykam nos w cudze sprawy.
Ran odkręciła kurek, by umyć ręce. Ku jej zdziwieniu, obca dziewczyna roześmiała się.
- To prawda, ale co z ciebie byłaby za kobieta, gdybyś tego nie robiła, co nie? - powiedziała i puściła do niej oczko.
- Bardzo dobrze mówisz po japońsku - zauważyła Ran. - Mieszkasz w okolicy?
- Nie do końca. Jestem na wakacjach z przyjaciółmi. Pomyśleliśmy, że możemy wykorzystać okazję i udać się na karaoke. Niezbyt dobry dla mnie pomysł. - Spojrzała na mundurek Ran. - Jedna z moich przyjaciółek przyjechała po skończeniu liceum na rok do Japonii i pracowała jako nauczycielka angielskiego. Powiedziała, że to było bardzo dziwne - uczyć w liceum w tym samym roku, w którym je się opuściło.
Ran zaśmiała się.
- Mam nadzieję, że Japonia podoba się ci oraz twoim przyjaciołom. I mam nadzieję, że twoja przyjaciółka wybaczy ci... to.
Cudzoziemka uśmiechnęła się smutno.
- Ja też. Dziękuję ci.
***
„Jak dobrze, że to już koniec” - pomyślał Shinichi ze zmarszczonymi brwiami, gdy wszyscy zaczęli się zbierać do opuszczenia pokoju.
Pomimo nieuniknionych żartów na temat jego śpiewania, zazwyczaj nie miał nic przeciwko karaoke, ale dzisiejsze popisy Genty i Mitsuhiko były wręcz nie do wytrzymania. W dodatku Shinichi nie potrafił pozbyć się niepokojącego uczucia, zupełnie jakby wkrótce miało się coś zdarzyć. Czarna Organizacja...
„Zaczynasz się zachowywać jak Haibara” - powiedział ostro do siebie, chowając powieść „Saimonji” do plecaka. „Gdybyś był tak łatwo rozpoznawalny, to już dawno by cię znaleźli...”
- To było całkiem zabawne - skomentowała Haibara swoim tradycyjnym, beznamiętnym głosem. - Ale ostatecznie niczego nie zaśpiewałeś.
- Próbujesz zmienić temat czy tylko tak mi się wydaje? - zapytał podejrzliwie Shinichi.
Zamiast coś powiedzieć, posłała mu diabelski uśmieszek i podążyła za Ran oraz Sonoko.
Gdy wszyscy znaleźli się na korytarzu, hałas z pokoju obok - największego ze wszystkich i przeznaczonego dla najliczniejszych grup - stał się jeszcze silniejszy. Znajdujące się w nim towarzystwo było tak głośne, że słychać ich było w innych pokojach, pomimo nieprzepuszczających dźwięków ścian. Wydawało się, że śpiewa tam jednocześnie ze dwadzieścia osób.
- Hey-ey, I wanna be a rockstar!
Ludzie wewnątrz wybuchnęli śmiechem i zaczęli wiwatować.
Sonoko parsknęła.
- Hałaśliwe grono - skomentowała. - Swoją drogą ciekawe, co śpiewali. Nie brzmiało to zbyt japońsko...
- Wydaje mi się, że słyszałam tę piosenkę parę lat temu, gdy byłam w Ameryce - powiedziała Ran. - Jak ona się nazywała?
Nagle krzyki przybrały na sile, drzwi gwałtownie się otworzyły, a ktoś krzyknął:
- Somebody stop her!
Shinichi odskoczył do tyłu, gdy ktoś wytoczył się przez drzwi tylko po to, by za chwilę zostać powalonym przez dwójkę ludzi. Pozostałe osoby zaczęły się śmiać.
- You can't escape, Bets - zawołał któryś z nich. - Give up the mic!
- Nooo! I want to sing! - jęknęła jakaś kobieta.
- Ej wy! - nagle ryknął właściciel domu. - Może i macie jeszcze dwie godziny, ale jeśli nadal będziecie przeszkadzać pozostałym klientom, to zaraz stąd wylecicie!
Z pokoju wyszły dwie kobiety, pierwsza z nich zaczęła się kłaniać i przepraszać, za to druga postanowiła krzyknąć:
- Bets! Johnny! Shaun! Get back in the box now!
Kłaniająca się kobieta miała długie, złotobrązowe włosy oraz wiele naszyjników, które dzwoniły za każdym skłonem, podczas gdy krzycząca osoba miała krótkie, ciemnobrązowe włosy i wywijała swoim czarnym parasolem na prawo i lewo jak jakąś bronią.
- Czy to angielski? - zapytała Sonoko. - I co to za akcent?
- Może europejski? Wcześniej słyszałam tylko amerykański - zasugerowała Ran. Trzy osoby podniosły się z podłogi. Pierwszą z nich był mężczyzna o czarnych, przystrzyżonych włosach. Był bardzo wysoki, ponad głową trzymał mikrofon, którym prawie dotykał sufitu. Następny mężczyzna był równie wysoki co poprzedni, ale jego włosy były dłuższe, a grzywka zasłaniała mu jedno oko, lecz za to drugie miało jasnoniebieski kolor i wypełniały je łzy od śmiechu. Podobnie działo się z oczami ostatniej osoby - niskiej, krępej dziewczyny z kędzierzawymi, brązowymi włosami, które wyglądały, jakby ich właścicielka czesała się za pomocą ładunków wybuchowych. Podskakiwała wokół pierwszego mężczyzny, próbując dosięgnąć mikrofon. Pozostałe dwie dziewczyny odwróciły się i zachichotały, gdy tylko właściciel odszedł.
- Sorry... Przepraszam. My na wasza droga? - zapytał łamanym japońskim ostrzyżony mężczyzna.
- To nic wielkiego - odparła Ran, gdy hałaśliwa grupka zrobiła im przejście. Ona i dziewczyna z naszyjnikami ukłoniły się sobie.
- Ran, znasz ją? - zapytała zaskoczona Ayumi.
Zapytana dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Spotkałam ją w łazience, to wszystko.
- W takim razie oni z pewnością są Europejczykami - stwierdziła Sonoko. - Tylko w Europie zawiera się przyjaźnie w takich dziwacznych miejscach. Jak byłam kiedyś we Francji...
Shinichi prawie wpadł na nią, ponieważ nie potrafił się powstrzymać od podsłuchiwania rozmowy Europejczyków.
- Więc, kto teraz? Bob Dole? - zapytał męski głos, który nie należał do żadnej z osób, które wyszły na korytarz.
- Zakazano mi śpiewać w trzydziestu stanach i czterdziestu krajach. Nie potrzebuję czterdziestego pierwszego. - To była dziewczyna z łańcuchami.
- Hę? Bob Dole? George, dlaczego tak ją nazwałeś? - Kolejny męski głos.
- Zareagowała na to, no nie? - powiedział mówiący jako pierwszy mężczyzna, najprawdopodobniej George.
Drzwi zamknęły się i Shinichi nie mógł usłyszeć już nic więcej. Niechętne przeniósł swoją uwagę z powrotem na Sonoko.
- Dziwne, no nie? Ale w innych krajach tak się dzieje nie tylko w łazience. W pociągu, w autobusie, w windzie...
- Skoro mówią po angielsku, to znaczy że są z Angoli, tak? - zapytał Genta. Mitsuhiko westchnął.
- Z Anglii, z Anglii... Poza tym to nie jest jedyny kraj, w którym mówi się po angielsku. Jest jeszcze Ameryka, Kanada i oczywiście pozostała część Zjednoczonego Królestwa jak Irlandia czy Walia lub...
- Są ze Szkocji - powiedział Shinichi, gdy tylko opuścili dom karaoke.
- Skąd to wiesz? - zapytała zaskoczona Sonoko.
Shinichi wskazał na cztery minivany zaparkowane obok domu.
- Spójrz - powiedział. - Te samochody z pewnością należą do nich. Ich pokój był pełen ludzi, więc przyjechanie kilkoma dużymi autami nie jest w tym przypadku niczym dziwnym. Poza tym kierownice znajdują się po prawej stronie. Amerykanie lub Kanadyjczycy użyliby samochodów z kierownicami po lewej, ale skoro są prawej to znaczy, że najprawdopodobniej są z Europy.
- Ale skąd wiesz, że są ze Szkocji? - zapytała Ayumi.
Ai wskazała na szyby minivanów, do których przyczepione były flagi.
- Niebieskie tło z białym krzyżem. Jest on znany pod nazwą krzyż świętego Andrzeja i jest to oficjalna szkocka flaga. Nic dziwnego, że zamieścili je na własnych samochodach. Szkoci bardzo podkreślają to, że są Szkotami. Najprawdopodobniej jest to skutek unii realnej z 1707 roku. To by również wyjaśniało ich dziwny akcent. Można powiedzieć, że szkocki angielski to zupełnie inny język. Niektóre szkockie filmy są z napisami po angielsku lub amerykańsku.
Po tych dwóch intelektualnych wypowiedziach nastąpiła krótka cisza. Shinichi przełknął ślinę, widząc jak Ran się na nich patrzy.
„Cholera... Znowu to zrobiłem...”
- Conan i Haibara wiedzą naprawdę wszystko - powiedział zachwycony Mitsuhiko.
Haibara wzruszyła ramionami.
- Wcale nie, po prostu przeczytałam to w podręczniku do geografii - wyjaśniła, wpatrując się znacząco w Gentę.
Wszyscy roześmiali się, a niepokojący nastrój znikł. Shinichi odetchnął z ulgą.
Gdy mijali minivany, Ayumi nagle krzyknęła. Mitsuhiko i Genta od razu stanęli między nią a samochodami.
- Co się stało? - zapytała ją Ran.
- T-t-tam je-jest potwór! - krzyknęła Ayumi, wskazując palcem na jedno z aut. Shinichi zajrzał do środka samochodu i zauważył okropną, czerwoną postać patrzącą się na niego przez szybę.
- To czerwony lew - powiedział. - Nieoficjalna flaga Szkocji. Jest bardzo popularna wśród nacjonalistów i fanów piłki nożnej, a jest nieoficjalna, ponieważ niesie przesłanie: „Śmierć Anglii”.
- I pewnie dlatego jest tak popularna - skomentowała Haibara.
Ayumi spojrzała na czerwonożółtą flagę.
- Lew? - powiedziała. - Jest przerażający.
- To flaga wojenna - wyjaśniła Ran. - Dlatego powinna przerażać swoim wyglądem.
- Wiecie, słyszałam coś o walkach w okresie Sengoku** pomiędzy Szkocją a Anglią - zachichotała Sonoko. - Wiecie dlaczego Szkoci nosili te spódniczki nazywane kiltami? Przed walkami wojownicy...
Resztę historii wyszeptała do ucha Ran. Dziewczyna wstrzymała oddech, zrobiła się cała czerwona na twarzy, a następnie uderzyła Sonoko w ramię.
- Jesteś okropna! - powiedziała i zaczęła iść dalej.
Sonoko podążyła za nią, śmiejąc się. Genta, Ayumi i Mitsuhiko wymienili zmieszane spojrzenia. Spojrzenia wymienione przez Shinichiego i Haibarę były pełne cierpienia.
_______________________________________________________
* rozmowy pogrubione będą odbywać się w języku angielskim. Czasem będę je tłumaczyć, a czasem nie. To już zależy od tego, czy bohater będzie je sobie w głowie tłumaczył czy słuchał na wpół nie rozumiejąc o co chodzi i czy będą to skomplikowane wypowiedzi. Zresztą co się tłumaczę, wszyscy zobaczymy jak wyjdzie w praniu :)
** XV - XVII w.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz