wtorek, 21 stycznia 2020

Rozdział 8

Cisza przed burzą
- Mogło być gorzej, Hattori - powiedział pocieszająco Shinichi. - Przynajmniej nie miała swojego jaguara typu E.
- Mom nadzieję, że wiosna szybko nadyjdzie i bydę mógł znowu jeździć na motorze - mruknął Hattori. Jego głos był lekko stłumiony, ponieważ przyciskał głowę do skrzyżowanych ramion, spoczywających na balustradzie. W Zamku Osaka spotkali Kazuhę i panowie poszli przodem, a za nimi podążyły rozmawiające dziewczęta. Heiji był prawie tak blady jak wtedy, gdy zjawił się na peronie z Yuusaku i Yukiko, spóźniony tylko o kilka minut.
- Było aż tak źle? - zapytał ze śmiechem Yuusaku.
Heiji spojrzał na niego, a potem na Shinichiego.
- Swoją drogą, mogłeś po prostu mi powiedzieć, że twój uojciec tu bydzie - powiedział oskarżycielsko.
- Przepraszam - odpowiedział bez skruchy Shinichi. - Ran pukała w drzwi, pytając mnie, co tak długo mi zajmuje...
- Więc jeszcze jej nie powiedziałeś? - zapytał Yuusaku, spoglądając do tyłu na Ran. Shinichi gwałtownie potrząsnął głową.
- Nie, do cholery - powiedział, krzywiąc się, gdy w jego głowie pojawiło się żywe wspomnienie snu. - Nikomu o tym nie powiem, chyba że będzie to naprawdę potrzebne albo ten ktoś będzie bardzo uparty. - Spojrzał na Heijiego. - Widziałem, co się robi ze świadkami - a w każdym razie, co powinno się stać. Biorąc pod uwagę moją wiedzę o organizacji, jeśli dowiedzą się, kim jestem, zabiją każdego, na kogo padnie choćby najmniejsze podejrzenie, że zna prawdę. Jedyne, przez co jest bezpieczna, to jej zupełna i całkowita niewiedza.
- A jednak jakoś specjalnie nie powstrzymywałeś się od opowiedzenia nam wszystkiego - powiedział Yuusaku, unosząc brew.
- Profesor Agasa powiadomił was o tym, więc co innego miałbym zrobić? - odpowiedział Shinichi, krzywiąc się na wspomnienie przerażającej sztuki, jaką odegrali, by uświadomić mu, w jak wielkim jest niebezpieczeństwie; jakby on sam tego nie wiedział. - Poza tym przez większość czasu jesteście w Los Angeles - to chyba zbyt daleko, byście mogli mieć pojęcie, co tu się dzieje. To jasne, że tamci myślą, że nie jesteście wtajemniczeni, ponieważ przeszukali tylko nasz dom w Beika, gdy nie znaleziono mojego ciała; nie tknęli waszego w Los Angeles. Podobnie jest z tobą, Hattori. Nie mają pojęcia, że w ogóle mnie spotkałeś. Pewnie nawet nie wiedzą, że istniejesz.
- Miło, że sie mną przejmujesz - skomentował Heiji.
- Ale sprawdzili wszystko, co było związane z Haibarą. Wystarczy, że znaleźliby w moim pokoju zdjęcia z Ran i mną, a po kilku minutach rozmowy z kimś z naszej szkoły przekonaliby się, że jeśli ktoś może wiedzieć, gdzie jestem, to na pewno ona. Nie mogę dać im powodów to sprawdzania czegokolwiek... A ona nie może pokazać po sobie, że posiada jakieś informacje. Najlepszym to to sposobem jest całkowita niewiedza.
- Z tym wyjątkiem, że dychosz, bo to akurot wie - powiedział Heiji. Shinichi zeskoczył z balustrady, na której stał, by znajdować się choć trochę wyżej, gdy znowu zaczęli iść, aby Kazuha i Ran nie usłyszały ich rozmowy. - Uona ni wie, że to tajemnico, no nie?
- Cóż, nie - przyznał Shinichi. - Ale nie mówi o mnie za dużo, więc chyba uznała, że nad jakąkolwiek sprawą bym nie pracował, informacje o niej nie są przeznaczone dla postronnych.
- Skoro już mowa o sprawie, jak ci idzie? - zapytał Yuusaku. - Dowiedziałeś się czegoś nowego?
- Właściwie to trochę - powiedział Shinichi, rozpogadzając się trochę. - Zdobyłem też kilku pomocnych znajomych, choć żaden z nich nie wie, że jestem Shinichim Kudo - głównie dlatego, że żaden z nich wcześniej mnie nie spotkał. Jest pani Jodie, czy też dla niektórych FBI special agent Starling. Parę razy pracowałem z nią i z kilkoma jej współpracownikami - z jej przełożonym, Jamesem Blackiem, a także z agentami Camelm Andre oraz Shuuichim Akai.
- James Black? - powiedział Yuusaku w zamyśleniu. - Więc on wciąż jest w FBI?
- Zno pon agyntów FBI? - powiedział zaskoczony Heiji.
- Dawno temu pracowałem z nimi - odpowiedział Yuusaku. - James jest teraz oficerem? Gratuluję. Przez lata o nim nie słyszałem. Nie spotkałem pozostałej dwójki, jednak...
- Nie spotko pon jednygo z nich - powiedział Heiji. - Widziołem artykuł w gazycie uo nierozwiązonym mordyrstwie. Pisoło, że Shuichi Akai zostoł znalyziony w hajcującym sie samochodzie z dziurą w głowie. Uojciec wspominoł, że FBI przejęło całkowitą kontrolę nad tym dochodzyniem.
- Tak, pani Mizunashi została zmuszona do zabicia go, by udowodnić organizacji swoją lojalność - wyjaśnił Shinichi. - Rena Mizunashi to agentka CIA i tak naprawdę nazywa się Hidemi Hondo. Jest NOC oraz jest jednym z bardziej wtajemniczonych członków, więc może przekazywać pani Jodie ważne informacje.
- Prr, koniku - wyrwało się Heijiemu. - Uona zobiła agynta FBI! I co to jest te NOC?
- Non-Official Cover: Termin z CIA oznaczający specjalnego infiltratora - wyjaśnił Yuusaku. - Nie sądziłem, że jeszcze z nich korzystają, ale ich zadaniem jest infiltracja najwyższych szczebli różnych organizacji przestępczych, dzięki zdobywaniu zaufania wysoko postawionych członków. Aby do tego doszło, dostają licencję na zabijanie... szantaż... porwanie... tortury... na wszystko, czego potrzeba, aby dostać się na sam szczyt. Jest to bardzo dobrze płatny zawód i NOCs są często niezbędni do obalenia niebezpiecznych organizacji przestępczych, ale nawet najlepsi rzadko kiedy podejmują się takich zadań więcej niż raz, nawet jeśli przeżyją. Rzeczy, które muszą robić, aby zdobyć zaufanie przestępców, zbyt mocno obciążają ich sumienia.
- Jak na przykład zabijanie agentów FBI - powiedział cicho Shinichi. - Akai był moim przyjacielem, ale... nie mogę mieć tego jej za złe. Gdyby odmówiła, zostałaby zabita, a my stracilibyśmy nasze najcenniejsze źródło informacji. Poza tym już na początku wyjaśniła, że ​​jej priorytetem jest ukończenie misji i zrobi wszystko - wszystko - co będzie trzeba.
- Rany, Kudo - westchnął Heiji. - Pracujesz tero z FBI i CIA? W tym tempie Conan Edogawa bydzie równie dobrze znony uorganizacji co Shinichi Kudo... - Przerwał, wyglądając na zamyślonego. - Hej, pracujesz z nimi? Czy nie uważoją tygo za dziwne? To znaczy, powiedziołeś, że myślą, że jesteś dzieckiem, co nie?
- Tak - powiedział Shinichi. - Ale pani Jodie po prostu uważa mnie za niewiarygodnie mądrego dzieciaka, a po tym jak plan, który opracowałem w szpitalu, zadziałał doskonale, wszyscy inni wydają się myśleć tak samo. Chyba przyzwyczaili się do mnie. Pani Jodi od czasu do czasu podpytuje mnie, dlaczego taki mały chłopiec jak ja walczy z organizacją, ale nic nie mówię. Wydaje mi się, że teraz jej teorie spiskowe koncentrują się głównie wokół martwych rodziców, co jest podobne do sytuacji, w jakiej znajduje się ona i pani Mizunashi.
- To trochę dziwne, nie? - powiedział Heiji. - Ni zauwożyłeś, Kudo? Nawyt wokół ludzi, którzy nic nie wiedzą, nie zachowujesz sie już jak jakiś gzub. Kiedy pierwszy raz cię spotkołem, całkiem nieźle udawołeś pierwszoklasistę, ale tero ni zachowujesz sie jak trzecioklasista. Tylko nikt nic ni mówi, bo są przyzwyczojeni do twojej bystrości. Gdyby ktoś na chwilę przestoł uo tym myśleć, to doszedłby do uoczywistygo wniosku, że jesteś jak dorosły.
- Cieszę się, że nikt nie przestaje w ten sposób myśleć - powiedział Shinichi. - Chociaż Eri zawsze dziwnie na mnie patrzy... jak wcześniej, gdy spotkaliśmy się z nią w sprawie morderstwa...
Przejechało pięć radiowozów, kierujących się do muzeum w Osace. Yuusaku obserwował je z zainteresowaniem.
- Więc kiedy napad? - zapytał.
- Gdzieś po północy, dwudziestego pierwszego - odpowiedział Shinichi. - Nie wiemy, kiedy dokładnie, ale ponieważ mamy cel i przybliżony czas, powinniśmy być w stanie go powstrzymać...
- A ja, inspektor Nakamori przyjedzie tu rano ze swoim uoddziałem - powiedział Heiji. - Jutro uokoło południa udomy sie do muzeum, żeby je uobejrzeć. Pójdziesz, Kudo? I pon?

- Oczywiście - potwierdził Shinichi. - A ty, tato?
- Tak, myślę, że też przyjdę - powiedział z namysłem Yuusaku. - Ponowne skrzyżowanie ścieżek z Kaitou Kidrm powinno być... co najmniej interesujące, Byłem bardzo zaskoczony, kiedy wrócił. Myślałem, że zginął.
- Chybo jednok ni - stwierdził Heiji - Ale ciekowe, dlaczygo zniknął.
- Nie ogłosił wszem i wobec swojego odejścia, co było dziwne, szczególnie dla niego. - Yuusaku zastanowił się. - Zawiadomił o napadzie, który miał się odbyć po trzech dniach, ale nigdy się nie pojawił. Później nie przyszło od niego żadne inne zawiadomienie ani też nie pojawił się w przeciągu ostatnich ośmiu lat. Dlatego wszyscy myśleli, że został zabity.
- Może sie zronił czy coś - powiedział Heiji. - Albo... Nie wiem. Uosiem lat to jednok trochę losowa różnica czasu. Złodzieje na uogół znikoją na piętnoście lat, dopóki sprowa sie nie przedowni. Ciekowe, co uon robił? To nie tak, że kiedykolwiek zatrzymoł łup, winc nie mogły mu sie skończyć uoszczędności...
- Oboje spotkaliście się z Kidem, odkąd się pojawił, prawda? - zapytał Yuusaku. - Czy mieliście okazję dobrze się przyjrzeć jego twarzy?
- Niezbyt - powiedział Shinichi, wzruszając ramionami. - Ciemność i ten głupi monokl w tym przeszkadzają, jeśli nie nosi maski... Odniosłem jedynie wrażenie, że jest zaskakująco młody. Może mieć co najwyżej dwadzieścia lat, ale powinien mieć przynajmniej trzydzieści. To chyba tylko kolejna maska, ale wkurza mnie to.

- Rzeczywiście - powiedział w zamyśleniu Yuusaku. - Być może...
Zatrzymał się, gdy zadzwoniła komórka Heijiego.
- Halo? - Heiji odebrał. - Co? A ja. Ja. Chwila. - Zakrył głośnik i odwrócił się. - To moja matka. Mówi, że jeśli zaro ni przyjdziemy do domu, to wszystko rzuci kotu. Pon i żona chceta zjeść u nos kolację? - zwrócił się do Yuusaku.
- Brzmi nieźle - powiedział Yuusaku. - I tak zamierzaliśmy zjeść w hotelu. Czy możemy do was wstąpić?
- Myślę, że ja. Matka mo szplina na punkcie tajemnic. Chwileczkę... Hej, mama? Możesz dodoć jeszcze dwa? Ja, ja, wiem... Ni, słuchej, to są rodzice Kuda, spotkaliśmy się z nimi... Ja, Yuusaku Kudo. Ja. Ja, ja. Miodzo. Dobra, wrócimy... Dobra. Pa. - Zamknął klapkę telefonu i schował go z powrotem do kieszeni. - Ja, matka zaprosza. Choć może jednok prosić uo autografy na wszystkim, co tylko posioda.
- To nic - powiedział ze śmiechem Yuusaku. - W takim razie powinniśmy wrócić do samochodu. I wyciągnąć Kogoro z baru.
***
- Zostaniemy w muzeum przez cały dzień, aby sprawdzić, jak jest zabezpieczone - wyjaśnił Yuusaku. - A potem zostaniemy tam do rana, aby złapać Kida. A wy?
- Jakbyśmy mioły siedzieć tam coły dzień, gdy detektywi bydą sterczeć nad kamerami - prychnęła Kazuha. - Minęło sporo czasu, uodkąd Ran przyjechoła do Osaki, a pani Yukiko nigdy tu ni było! Bez facetów w pobliżu, zabiere wos na zakupy! - Kazuha była podekscytowana spotkaniem z gwiazdą filmową, nawet emerytowaną, więc dzień wcześniej oprowadziła wszystkich po całej Osace.
„Cóż, przynajmniej tym razem zakończyliśmy wycieczkę bez morderstwa” - pomyślał smutno Shinichi.
- Robicie zakupy w Osace? Um... Czy mogę się przyłączyć?
Wszyscy się odwrócili. Hakuba właśnie podszedł do nic z jakąś dziewczyną. Wyglądała trochę jak Ran, ale jej krótkie, rozczochrane włosy miały nieco jaśniejszy odcień i była ubrana bardziej dziecinnie niż Ran, w różową sukienkę i biały sweterek.
- Panie Kudo, Hattori, Conan, panie Mouri, Ran... Miło znów was wszystkich spotkać - powiedział Hakuba, kłaniając się uprzejmie. Jak zawsze był ubrany w czarny garnitur i krawat oraz niebieską koszulę, które sprawiały, że wyglądał tak, jakby Kid dołączył do „Facetów w czerni” („Nie żebym miał mu to kiedykolwiek powiedzieć” - pomyślał Shinichi) - Miło poznać - dodał, zwracając się do Yukiko oraz Kazuhy. - Nazywam się Saguru Hakuba. To jest Aoko Nakamori.
- Uoch, winc to ty jesteś tym aroganckim detektywem z zagronicy? - powiedziała bez ogródek Kazuha. Potem uśmiechnęła się do Aoko. - Miło cię poznać... Hej... Nakamori... Czy to znaczy...
- Tata prowadzi śledztwo w sprawie Kida, tak - powiedziała Aoko. - Ale wiem, że on, Saguru oraz Kaito będą zajęci przez cały dzień, a ja już spędziłam wystarczająco dużo czasu z policjantami, więc jeśli to nie jest zbyt duży problem, to czy mogę iść z wami?
- Oczywiście! - powiedziała Ran. - Och, jestem Ran Mouri, a to jest Kazuha Toyama oraz Yukiko Kudo... Zostaw Kida chłopcom i chodź na zakupy!
- Świetnie! - Aoko się roześmiała. - Saguru, powiesz tacie i Kaito, gdzie poszłam, jak ich spotkasz? Teraz chyba są z komisarzem...
- Oczywiście - potwierdził Hakuba i pocałował ją w rękę.
- Ale wrócimy wieczorem, żeby zobaczyć napad, prawda? - zapytała Yukiko, klaszcząc z podnieceniem w dłonie. - Od lat nie widziałam napadu Kida!
- Oczywiście! - powiedziała Ran, gdy odwróciły się do wyjścia, a ona i Kazuha chwyciły Aoko między siebie. Pomachała ręką do Shinichiego oraz swojego taty, wołając: - Przyniesiemy wam coś do zjedzenia!
- Więc ojciec twojej dziewczyny próbuje złapać Kida? - burknął Kogoro. - Nic dziwnego, że masz obsesję na punkcie tego złodzieja... Udawany detektyw i córka policjanta... Znowu...
- Aoko nie jest moją dziewczyną - westchnął Hakuba z niezwykle przygnębionym wyrazem twarzy. Heiji i Shinichi wymienili spojrzenia, ten pierwszy uśmiechnął się szeroko.
- Czyli twoja uobsesja na punkcie Kida wzięła sie stąd, że chcesz na niej zrobić wrożenie, co? - Heiji zachichotał.
- Kim jest ten Kaito? - zapytał Yuusaku, przerywając nastolatkowi dokuczanie. Hakuba skrzywił się.
- Czyżby to on był jej chłopakiem? - zapytał Kogoro, zerkając na Heijiego. - To brzmi znajomo... - Shinichi mimowolnie zarumienił się, ale nikt tego nie zauważył.
- Prawie - powiedział Hakuba, krzywiąc się jeszcze mocniej. - Nazywa się Kaito Kuroba. Chodzi do naszej klasy i zna Aoko od podstawówki.
- Wygląda na to, że nie masz szczęścia, dzieciaku - powiedział Kogoro, zerkając na drzwi muzeum. - Wybaczcie...
- Skoro uona już lubi tygo gościa, to raczej go nie rzuci tylko dlatygo, że zapołeś Kida, nie? - zapytał Heiji. - To nie tak, że wsadzynie go za kratki sprowi, że zniknie...
Hakuba uśmiechnął się ponuro.
- Tak właściwie...
- Kuroba... Czy ma jakikolwiek związek z Toichim Kurobą? Mistrzem iluzji? - wtrącił Yuusaku.
- Mmm... Tak mi się wydaje - odpowiedział Hakuba, wyglądając na zamyślonego. - Przyznaję, że niewiele wiem o jego rodzinie. Ale on sam ma kręćka na punkcie magii. Nie byłoby zaskoczeniem, gdyby był spokrewniony z jednym z największych iluzjonistów w Japonii...
- Zmień kraj na świat, Hakuba. To był mój ojciec.
Nakamori przed chwilą przeszedł przez drzwi i obecnie walczył z Kogoro na ciągnięcie się za policzki. Najwyraźniej dorwali już w swoje ręce biedaka, który właśnie pojawił się za Hakubą i miał czerwony policzek. Nosił czarną bluzę z białym rysunkiem pika oraz podarte dżinsy. Heiji i Shinichi spojrzeli na niego z zaskoczeniem.
- Ku... - wrzasnął Heiji, a Shinichi kopnął go w kostkę, wciąż wpatrując się w przybysza.
Oczy Hakuby mogłyby zabijać.
- Kiedy tu przyszedłeś, Kuroba? - zapytał kwaśno.
- Przed chwilą - odpowiedział. - Nawiasem mówiąc, zaraz inspektor Nakamori przyjdzie tu sprawdzić, czy któryś z was nie nosi maski. Mam nadzieję, że nie macie wielu receptorów bólu na policzkach. A gdzie jest Aoko? Myślałem, że była z tobą.
- Poszła z córką pana Mouriego i...
Heiji pochylił się do zamyślonego Yuusaku i wyszeptał głośno:
- Ni wiedziołem, że Kudo mo brata bliźniaka.
- Ja też - syknął Shinichi. - Nigdy wcześniej go nie widziałem.
- Za wyjątkiem lustra do niedawna...
- Zamknij się.
„Ale naprawdę wygląda jak ja” - pomyślał Shinichi. Gdyby ten chłopak użył kilkuset tubek żelu do włosów, aby oswoić swoją niechlujną szopę i przyciemnić ją o jeden lub dwa odcienie, wyglądaliby jak bliźniacy. To było więcej niż lekko niepokojące, podobne do chwil, gdy Kid przebierał się za niego.
- Kaito - powiedział Yuusaku. - Miło cię znowu spotkać. Nie wiem, czy mnie pamiętasz - nie widziałem cię od czasu pogrzebu Toichiego - ale jestem Yuusaku Kudo.
- Kudo? Ej, nie, chwila, pamiętam pana! - powiedział Kaito. Rozejrzał się nerwowo. - Ach, czy pani Yukiko jest z panem? Dobrze ją pamiętam. Jest olśniewająca, ale była przerażająca, gdy nazwałem ją „ciotką”...
- Tak, to brzmi jak Yukiko. - Yuusaku roześmiał się. Hakuba spojrzał na niego w szoku. - Cóż, minęło sporo czasu. Rany, nadal wyglądasz zupełnie jak Shinichi...
- Jak kto? - zapytał Kaito.
- Mój syn. Nie winię cię, że go nie pamiętasz, poznaliście się, gdy byliście bardzo, bardzo mali...
- Hę? - powiedział Shinichi, podnosząc wzrok na ojca. „Spotkałem tego chłopaka? Chwila... Toichi Kuroba? Czy to nie był nauczyciel mamy?”
- Yukiko ciągle żartowała, że wróci z niewłaściwym dzieckiem. Więc, co tutaj robisz?
- Inspektor Nakamori ciągle pyta mnie o rady - odpowiedział Kaito. - Chce wiedzieć, o czym myśli Kid i uznał, że lepiej pomoże mu iluzjonista niż złodziej.

- Tak, z pewnością możesz dać cenny wgląd w myśli Kida - zauważył Hakuba.
Kaito przewrócił oczami.
- Więc jest tu pan, by złapać Kida, tak? - powiedział. - Słyszałem, że kiedyś prawie pan go złapał...
- Prawie - zachichotał Yuusaku. - To jest Heiji Hattori. Podobnie jak Saguru, jest detektywem. Jego ojciec to komisarz. A to mój siostrzeniec, Conan Edogawa.
- Miło poznać - powiedział Heiji.
Shinichi założył ręce za głowę i zerknął na Kaito. Nagle nastoletni iluzjonista spojrzał Shinichemu prosto w oczy, uśmiechnął się i puścił chłopcu oczko.
- Mi również miło was poznać - powiedział. Hakuba znów spojrzał na niego gniewnie.

Autorka powiedziała tak: Choć pojawiają się wspominki o wydarzeniach z filmów, to co do sprawy z Kaitou Kidem i Shinichim, postanowiłam pozostać przy mandze. Kid nie wie, kim tak naprawdę jest Conan i w drugą stronę podobnie. Choć Shinichi słyszał o Toichim Kurobie, a Yuusaku wie o nocnej pracy iluzjonisty...
A ja tak ogólnie powiem wam to: Czasem trzeba mi się lekko nagimnastykować przy tłumaczeniu, więc jeśli zauważacie jakieś błędny, niezgodności czy cokolwiek, to dawajcie mi znać, bo ja mogę wiele różnych rzeczy przeoczyć nawet przy czytaniu tekstu raz jeszcze, ba! Mogę zauważyć, odłożyć poprawę na później, gdy już poznam właściwy sposób tłumaczenia lub pisowni... tylko w międzyczasie zapomnę, że ja miałam coś zmienić, ha ha!
I nie wiem, czy mam tak tylko ja, ale zawsze, zawsze padam ze śmiechu, gdy Heiji zaczyna krzyczeć „Ku...”, ha ha ha! Niedawno oglądałam sobie trzeci film Conana i tam też kilka razy Heiji się zacinał na tym! (Czy mogę powiedzieć, że skrycie moim marzeniem jest, by Hattori kiedyś zdołał wykrzyknąć na cały głos „Kudo!”?)

czwartek, 11 lipca 2019

Przenosiny strony

Dobry dobry! Z tej strony wasz kochany Kruk!
Zrobiłam to tylko na stronie głównej, spisie tłumaczeń, a już nie w poszczególnych blogach. To był błąd, o którym później zapomniałam, ale na szczęście e-mail od jednego z czytelników uświadomił mnie o tym, co powinnam zrobić.
Przenosiny.
Już dawno temu przeniosłam wszystkie tłumaczenia na stronę: http://tjincit.wordpress.com
Postanowiłam wszystko dać razem, lepiej i profesjonalniej, więc postanowiłam zacząć od nowa. Wybrałam również Wordpress za podstawę i nie będę już jej zmieniać na nic innego lub samej coś tworzyć. Tam znajdziecie wszystkie tłumaczenia.
Jeśli chodzi o Pandorę... Zrobiłam sobie przerwę, jakoś tak czuję, że muszę odetchnąć, ale nie martwcie się, nie porzucam! Mam już nawet przetłumaczony kawałek następnego rozdziału :)

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział 7

Powieść kryminalna

- Co uo nich myślisz? - zapytał Heiji Hakubę, gdy zeszli na dół. „Cóż, to nie jest Kudo, a najbordziej drzoźniący człowiek na świecie, ale... co dwóch detektywów to nie jedyn.” - Wszyscy są podyjrzoni.
- Najważniejszy jest okres od godziny dwunastej, kiedy tu przyszła, do chwili jej śmierci, która nastąpiła pięć po pierwszej - powiedział Hakuba, przeglądając notatnik. - Wszyscy przez jakiś czas byli wtedy sami, a co za tym idzie, nie mają alibi.
- I kożdy z nich mógł tu przyleźć. - Heiji rozejrzał się dookoła, gdy dotarli do działu z kryminałami. - Pon Takahashi gadoł, że był tu w pojedynke, ale pon Higurashi i poni Watanabe również mogli tu być. Uona kłamoła co do tygo, że hotyl jest dalyko - jest na winklu, przez co jej historia uo byciu śledzoną jest podejrzona. A uon dostał torbę ze sklepu w dole ulicy. Uoboje mogli sie tu wkraść, a po tym udoć, że dopiero przyleźli.
- Masz rację, to bardzo podejrzane, ale jest jeszcze coś - powiedział powoli Hakuba. - Jedna z pracownic powiedziała, że pan Kuruma po zakończeniu rozmowy poszedł prosto do kawiarni, ale to przecież właściciel księgarni. Mógł pójść wszę... Hę?
- Co jest? - zapytał Heiji i podążył za wzrokiem kolegi.
Hakuba ukląkł i założył rękawiczki. Biały obrys miejsca, w którym leżało ciało Chihiro Kuragi, był lekko rozmazany. Na dodatek egzemplarz „Karmazynowego księżyca” stał oparty o dolną część regału z książkami.
- Ej, ponie Otaki - powiedział Heiji, nie spuszczając książki z oczu. - Myślołem, że po sprowdzeniu książki uodłożycie ją tam, gdzie była.
- I tak zrobiliśmy. Pod stół.
- Winc co uona tu robi? - Heiji zamyślił się. Założył rękawiczki i wziął książkę od Hakuby, gdy ten wyciągnął pojemniczek z proszkiem. Jednak wszystkie odciski palców należały do Chihiro oraz Shigeru, który wcześniej umieścił powieść na wystawie.
- Ni mo dowodu, że powstoły tu, gdy ustawioł książkę - powiedział Heiji, wzruszając ramionami. - Ale i ni znoczy, że ni jest sprawcą.
- Wygląda na to, że teoria pani Watanabe jest najtrafniejsza - stwierdził Hakuba. - Książka została ruszona po przyjeździe policji, ale pan Kurama znajdował się wtedy w kawiarni. To nasuwa wniosek, że ktoś poruszył egzemplarz, mając założone rękawiczki.
- Winc myślisz, że ktoś spoza głównych podejrzonych mógł ją dotykać? - Heiji się zamyślił. - Ciekowe, czy coś z niej usunięto...
Spojrzał na półki zapełnione egzemplarzami „Karmazynowego księżyca”. Jego wzrok padł na zegar.
- Już druga?! - wrzasnął. - Szlag, za pół godziny muszę być na stacji!
- Ach, właśnie! - powiedział Otaki. - Dzisiaj przyjeżdża pan Mouri z rodziną. Powinieneś do nich zadzwonić, Hejuś. Jeśli morderca sam się nie przyzna, to raczej nie zdążysz dotrzeć na czas...
- Jaaa... Dryndnę do Kazuchy i powiem jej, by po nich wyszła - powiedział Heiji, dzwoniąc do Shinichiego. Detektyw ze Wschodu odebrał dopiero po dłuższym czasie.
- Co tak długo? - zapytał Heiji.
- Zadzwoniłeś na numer Shinichiego Kudo, pacanie. Przecież Ran nie mogła zobaczyć, że odbieram jego telefon. Musiałem udać, że idę do łazienki. Czemu dzwonisz?
- By powiedzieć ci, że z dworca weźmie was Kazucha. Byłem w księgarni Kuruma, gdy nagle zdarzyło się mordyrstwo.
- Księgarnia Kuruma... Czy to tam nie odbywa się spotkanie z autorami kryminałów?
- Ja, jedna z pisarek zostoła zabita. Momy czterech podejrzonych.
Opisał całą sprawę, a Shinichi słuchał go uważnie. Gdy Heiji skończył mówić, zapadła długa cisza.
- Niedobrze - powiedział wreszcie Shinichi. - Cztery osoby bez solidnego alibi i żadnych śladów trucizny na czymkolwiek... Nawet na książce...
- Choroba, ty też nie mosz pomysłu? Do licha, nawyt z Hakubą do niczego ni doszliśmy...
- Ej, a zniknęło może coś z miejsca zbrodni?
- Ni. Tylko tamta książka zostoła przesunięta. Czemu pytosz?
- Cóż, mam nadzieje, że niedługo znajdziecie jakiś dowód. Choć jestem pewny, że niedługo ta sprawa zostanie rozwiązana.
- Co? Jak? - powiedział zaskoczony Heiji. - Dali, Kudo. Co wymyśliłeś?
- Nic. Tylko czemu dzwonisz do Sherlocka, skoro masz Mycrofta pod ręką?
- Mycrofta? Że co? Uo co ci...
- Pa, Hattori!
- Kudo? Ej, Kudo! Psiakrew.
Heiji schował telefon i ukląkł przy miejscu, do którego przeniesiono książkę. „Nawyt na książce...”
Nie, chwila.
Młody detektyw sięgnął do książek na półkach.
- Cóż, w tej chwili najwięcej dowodów wskazuje na pana Takahashiego - powiedział Hakuba, spoglądając do swojego notatnika. - Miał motyw - pokłócił się o coś z ofiarą. Był sam na miejscu zbrodni... Tylko co z tym tajemniczym obserwatorem?
Heiji uśmiechnął się, gdy znalazł to, czego szukał. „Narzędzie zbrodni.”
- Potrz, Hakuba, co mom. Powinniśmy sie spotkoć z naszymi podejrzonymi.
***
- Co się stało? - zapytała Hiromi, gdy nastoletni detektywi wrócili do kawiarni. - Znaleźliście tego mordercę? To ten tajemniczy obserwator, czyż nie?.
- Nie sądzę - odpowiedział Heiji, kładąc na jeden ze stolików „Karmazynowy księżyc” tak, by wszyscy mogli zobaczyć czerwoną smugę od szminki. - Jednok znojśliśmy narzędzie zbrodni.
- Wynik pozytywny, Hejuś - powiedział Otaki. - Ta książka jest pokryta arszenikiem.
- Dokładnie tak. - Hakuba zaczął wyjaśniać sprawę czterem zdezorientowanym osobom. - Były dwie książki. Dowodem na to jest fakt, że egzemplarz znaleziony na miejscu zbrodni nie miał na sobie trucizny - nawet na odciskach palców denatki. Gdyby ofiara weszła w kontakt z arszenikiem w jakimś innym miejscu, trucizna pozostałaby na jej palcach. Morderca wiedział, że pani Kuragi ma w zwyczaju całować swoje książki, a następnie posyłać buziaki. Będąc samu z egzemplarzem, pokrył go arszenikiem, aby podczas czytania ofiara styknęła się z trucizną ustami oraz placami. Później zabójca skorzystał z okazji i zamienił książkę pokrytą trucizną z czystą kopią, która stałą na półce...
- Chyba nie zakłodasz, że mordyrca jest tym, kto zrobił zamieszonie na miejscu zbrodni - wtrącił Heiji.
- Dostałem już lekcję o zakładaniu, że sprawcą jest złodziej, dziękuję - odpowiedział detektyw, spoglądając z lekkim gniewem na Hattoriego. - I jak zamierzałem powiedzieć, jeszcze ktoś miał dostęp do miejsca zbrodni po zabójstwie - „tajemniczy obserwator”.
- Kto to jest? - gorączkowo zapytał Kenji. - Kto szpiegował Hiromi?
- Ni szpiegowoł - poprawił go Heiji. - Śledził. Momy tu jeszcze jednygo detektywa. - Odwrócił się w stronę drzwi, w których przed chwilą stanął nieco znajomy wąsacz w okularach i garniturze. - Mom rocję?
- Przepraszam za przestraszenie pani, pani Watanabe - powiedział nowo przybyły. - Ale żona pana Higurashi poprosiła mnie o to.
Kenji i Hiromi zbledli.
- Panie Kudo! - sapnął Shigeru. - Czemu pan tu przyszedł?
Heiji patrzył na mężczyznę przez chwilę i pstryknął palcami. „Kudo? Aaa...”
- Cóż, wygląda na to, że odrzuciłem swoje zaproszenie - powiedział Yuusaku Kudo, przechodząc obok nich. - Choć nigdy go nawet nie widziałem. Przyszedłem tu, ponieważ Yukiko rozmawiała z żoną pana Higurashiego, którą niepokoiła relacja zachodząca między jej mężem a panią Watanabe.
- Miołeś rację, Hakuba - mruknął Heiji.
Nastolatek przytaknął.
- Kłamali państwo co do pójścia do hotelu oraz kupowaniu pamiątek. Gdy jedna osoba kłamie, automatycznie staje się podejrzana o morderstwo, a gdy robią to dwie osoby...
- Podejrzynie uo mordyrstwo zamienia sie w podejrzynie uo cudzołóstwo... - dokończył Heiji.
- Tym zajmiemy się później - powiedział Yuusaku, spoglądając na parę. Oboje wpatrywali się w ziemię jak dzieci przyłapane na kradzieży słodyczy. - Z grona podejrzanych znika nam „tajemniczy obserwator”.
- To pon poprzestawioł klamoty [rzeczy] na miejscu zbrodni, prowda? - zapytał Heiji. - W trakcie dochodzynia. Jak znojzłem zatrutą książkę to zorientowołem sie, że nie ruszoł jej mordyrca, bo uon by ją wywolił. Wtedy usłuszołem uod... No, dostołem cynk, że jest tu jeszcze jedyn detektyw.
- Otóż to - odpowiedział Yuusaku, puszczając oczko. - Znalazłem tę książkę i uznałem, że najlepiej będzie, jeśli policja sama ją spostrzeże. Chodzenie po miejscu zbrodni i wskazywaniu na różne rzeczy czyni cię podejrzanym, jeśli stróże prawa nie znają cię zbyt dobrze. Przełożyłem książkę i miałem nadzieję, że ją zauważycie.
- I tak zostaje nam tylko dwóch podejrzanych - podsumował Hakuba, spoglądając na Yuusaku z zaskoczeniem oraz podziwem. - Pana Kurumę i pana Takahashiego. W tej chwili głównym podejrzanym jest pan Takahashi, ponieważ był sam na miejscu zbrodni i wcześniej kłócił się z...
- N-Nie! Nie zrobiłem tego! - krzyknął Kazuma. - Nienawidziłem jej... Potrzebowałem pieniędzy na ślub, a ona skrytykowała moją książkę i teraz nikt jej nie wyda... Zrujnowała moją karierę... Ale nie zabiłem jej, przysięgam! Panie Kudo, proszę mi uwierzyć...
- I tak ni momy żodnych dowodów - powiedział Heiji, przerywając Kazumie. - Nic też nie widzołem, bo próbowołem pomóc poni Kuragi... A ty, Hakuba?
- Pobiegłem kazać zamknąć drzwi. Ponieważ to było takie nagłe, podejrzewałem użycie zatrutej strzałki...
- Ale jeśli twoja teoria jest poprawna - powiedział Yuusaku, wskazując na Heijiego. - Morderca zamienił książki, gdy wszyscy byli skoncentrowani na umierającej pani Kuragi. A to oznacza, że morderca musiał znajdować się w jej pobliżu.
Heiji i Hakuba spojrzeli na siebie, przypominając sobie miejsce zbrodni. Zorientowali się praktycznie w tym samym czasie.
- Ach!
- Właśnie - powiedział Yuusaku, jakby przeczytał ich myśli. - Już wcześniej wiedziałem, kim jest morderca, ale zbyt późno zdałem sobie sprawę, kto jest jego celem. Widzicie państwo, tak jak wspominałem, Yukiko rozmawiała z żoną pana Higurashiego, a ta wspomniała o tym konwencie - słyszała, że zostałem zaproszony, lecz odmówiłem. Prosiła, bym ponownie rozważył tę decyzję i dowiedział się, co porabia jej mąż. Byłem dosyć zaskoczony, ponieważ wcale nie odrzucałem żadnego zaproszenia. Ba! Nawet go na oczy nie widziałem. Skontaktowałem się z paroma innymi pisarzami i dowiedziałem się, że oni też podobno odrzucili jakieś zaproszenia, choć nigdy o nich nie słyszeli. Łączyła nas jedna rzecz - w przeszłości wszyscy byliśmy detektywami, zaznajomiliśmy się z detektywami lub pracowaliśmy jako detektywi. Ktoś nie życzył sobie detektywów na tym konwencie - ktoś z wyraźnie przestępczymi zamiarami. Ktokolwiek by to nie był, musiał mieć możliwość dowiedzenia się, kto został zaproszony oraz móc sprawić, żeby część osób wydawała się odrzucić zaproszenia. Morderca musiał mieć kontrolę nad listą gości, a taka osoba jest tylko jedna. Panie Kuruma... To pan!
Shigeru Kuruma cofnął się, blady na twarzy.
- Panie Kudo... - sapnął.
- To pon był najbliżej poni Kuragi, gdy chlasnęła [przewróciła się] na podłogę - powiedział Heiji. Razem z Hakubą ustawili się po bokach Kuramy, by zapobiec jego ucieczce. - Uodwrócił sie pon, gdy próbowołem ją uratowoć i zamienił książki.
- We własnym sklepie - kontynuował Hakuba. - O wiele łatwiej pokryć jeden z egzemplarzy arszenikiem oraz zagrodzić dział, aby nikt nie miał do niego dostępu i nie zakupił książki. Łatwo mógłby pan zamienić książki, wracając po odebraniu telefonu. Pomyślał pan, że później będzie miał pan czas na pozbycie się tego egzemplarza.
- Ja.. Ja... - Shigeru upadł na kolana, chowając głowę w rękach.
- To wszystko przez tę książkę, prawda? - powiedział cicho Yuusaku. - „Białe słońce”. Jej pierwsza powieść. Plotki mówiły, że...
- Ona była moja - wychrypiał Shigeru. - Ta kobieta... była szefową małego wydawnictwa. Nie miałem pieniędzy na udanie się do dużego. Przeczytała ją, uśmiechnęła się i powiedziała, że ją opublikuje. Byłem taki szczęśliwy... Podpisałem wszystkie papiery tak szybko jak tylko mogłem. Ale... ta wiedźma... - Spojrzał wściekle w górę. - W księgarniach zobaczyłem „Białe słońce” podpisane jej imieniem i nazwiskiem! A gdy zażądałem, by mi to wytłumaczyła... Zaśmiała się i wskazała na nasz kontrakt... w którym dobrowolnie przekazałem jej całą treść! Podpisałem go i wszystko było legalne... Cholera... - Pociągnął nosem i wytarł łzy, które zaczęły napływać mu do oczu. - Chciałem napisać coś nowego, ale nie mogłem... Nie potrafiłem... Poddałem się... i otworzyłem księgarnię... Ale gdy tylko widziałem książkę podpisaną jej imieniem i nazwiskiem... Od razu wiedziałem. Od razu wiedziałem, że ją też komuś ukradła. I że ten ktoś również nie mógł nic zrobić. Nie mogłem jej przebaczyć... Tej wiedźmie, która okradała innych z ich marzeń... Nie mogłem...
- Kradzież to okropne przestępstwo, panie Kuruma - powiedział ostro Yuusaku. - Ale najokropniejszą z nich jest kradzież czyjegoś życia... Nie ważne czyjego.
Shigeru wybuchnął krótkim śmiechem, gdy Otaki go zakuł.
- Chyba ma pan rację, panie Kudo... Może powinienem po prostu zlecić panu dochodzenie w tej sprawie, co?
- Nie jestem detektywem, wie pan przecież - odpowiedział Yuusaku, cofając się, by policjant mógł wyprowadzić mężczyznę.
- Nie. - Shigeru uśmiechnął się. - Mycroft też nim nie był.
- Kurde, mógł mi to powiedzieć - mruknął Heiji, patrząc na wychodzącego mordercę. - Wiedzioł, że tak bydzie. Cholyrny grzdyl [dzieciak]...
- O kim ty mówisz, Hattori? - zapytał Hakuba, patrząc na niego wzrokiem sugerującym, że uważa go za szaleńca.
- Nie wożne - odparł szybko. - W kożdym rozie, miło sie z ponem spiknąć [poznać się], ponie Kudo. Pon to uojciec Kuda, no nie? Shinichiego Kuda.
- Ty zapewne jesteś Heiji Hattori - powiedział Yuusaku, ściskając dłoń chłopaka. - Shinichi i Yukiko wspominali mi o tobie.
- Shinichi Kudo? Już chyba gdzieś słyszałem te imię - powiedział Hakuba.
Heiji westchnął.
- Telewizyjny konkurs detektywistyczny*, gupku - powiedział. - Jedyn z zaproszonych? Reprezentant Wschodu?
- Ach tak - odpowiedział lekceważąco Hakuba. - To ten, co się nie pokazał. Cóż, to i tak nie ma znaczenia. Rozwiązaliśmy sprawę i bez niego...
- Ja, źle rozwiązalim, pamiętosz? - Heiji spojrzał gniewnie na jasnowłosego detektywa. - Siedmioletni grzdyl musiał nas zaprowodzić do prowdy. - Zobaczył jak Yuusaku podnosi brew i uśmiecha się. - Cóż, to nie wina Kuda, że go tam nie było. Mo swoje włosne utrucia.
Yuusaku uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Nie wstydzisz się tego, że jakiś dzieciak zauważył więcej niż ty? - Hakuba nie był wstanie zrozumieć żartu. - Chociaż... twój poziom umysłowy niewiele się różni.
- Uwożoj, bo... - Pikanie zegarka przerwało groźbę Heijiego. - Wpół do... Bana [Pociąg] już... Cholyra! - krzyknął nagle. - Nie dryndnąłem do Kazuhy! Kurde, bydą czykać na stacji!
- Dureń - mruknął Hakuba, gdy Heiji wybiegł z kawiarni. - Nie przedstawiłem się jeszcze. Jestem Saguru Hakuba. Był pan wspaniały.
- Dziękuję - odpowiedział Yuusaku z uśmiechem. - A teraz wybacz...
- Niech pan mu powie, że jego zegarek spóźnia się o dwie minuty i czterdzieści dwie sekundy! - zawołał za nim chłopak.
Yuusaku dogonił Heijiego przy wejściu.
- Odbierasz pana Mouriego, Ran i eee... Conana?
- J-ja - odpowiedział Hattori, spoglądając nerwowo na zegarek. - Cholyra, ale sie spóźnię...
- Zaparkowaliśmy niedaleko, bo zamierzaliśmy się z nimi spotkać - powiedział Yuusaku, prowadząc chłopaka w stronę samochodu. - Jeśli pozwolimy Yukiko kierować, to myślę, że wyrobimy się na czas...
- Ni rozumim.
Yuusaku zatrzymał się na chwilę i spojrzał na niego z rozbawieniem.
- Heiji, czy jechałeś z Yukiko, gdy dokądś się śpieszyła? - zapytał poważnie.
Chłopak potrząsnął głową.
- Ni, na tomte przyjęcie potworów pojecholim baną**... Czymu pon pyto?
- Cóż, myślę, że czeka cię ciekawe doświadczenie - odpowiedział Yuusaku z raczej zmartwionym uśmiechem. Odwrócił się i ruszył w stronę samochodu.




* Odcinek 479 - „Trzy dni z Heijim Hattorim.” (559-566 w mandze, tom 54).




  




** Odcinek 345 - „Starcie twarzą w twarz z Czarną Organizacją” (429-434 w mandze, tom 42).

wtorek, 18 października 2016

Rozdział 6

Miecz i długopis
– Hiromi!
Hiromi Watanabe zatrzymała się, gdy mężczyzna wybiegł ze stacji Osaka. Uśmiechnęła się, gdy rozpoznała w nim swojego znajomego – pisarza Kenjiego Higurashi.
– Ken! – powiedziała, szybko poprawiając włosy krótkie, czarne. – Ty też zostałeś zaproszony?
– Ależ oczywiście! – powiedział z dumą, poprawiając okulary. – Jak wszyscy najlepsi pisarze.
– Skromy jak zawsze.
– Skromność jest niepotrzebna, jeśli jest się w czymś dobrym. – Uśmiechnął się zuchwale. – Powinnaś dobrze o tym wiedzieć.
– Znowu się popisujesz elokwencją, Higurashi? – zapytał ktoś stojący za nimi.
– Takahashi, jak ty się tu wkradłeś? – powiedział Kenji, witając kolejnego pisarza, Kazumę Takahashiego. – Nie wiedziałem, że coś teraz  piszesz.
– Ostatnio faktycznie nic nie wydałem, ale mam nadzieję, że niedługo to się zmieni – odpowiedział Kazuma. – Cieszę się, że się spotkaliśmy, pani Watanabe.
– Ja też. – Uśmiechnęła się. – Czy to tutaj? – dodała, wpatrując się w wielką księgarnię, przed którą stali.
– Tak mi się wydaje – powiedział Kazuma. – Pan Kuruma zarezerwował dla nas wszystkich pokoje w hotelu na następne kilka dni, więc musimy tylko odebrać od niego klucze, harmonogram konwentu i parę innych rzeczy.
– Shigeru zdążył już się wszystkim zająć – powiedziała z aprobatą Hiromi, gdy weszli do gwarnej księgarni.
– Tak. – Kenji mruknął: – Szkoda tylko, że nigdy nie wydał własnej książki.
– Cóż, żadna jego praca nie była dobra – wtrącił ktoś nagle. – Nie można wydawać książek każdego piśmiennego człowieka. Powieści to dzieła sztuki.
– Pani Kuragi – westchnął Kazuma i odwrócił się w stronę kobiety, która stała w pobliżu drzwi. Zastanawiał się, czy minęli ją po drodze i po prostu jej nie zauważyli, czy też ona dopiero co weszła do budynku.
– Ale oczywiście dzięki pani talentowi, odnosi pani same sukcesy, pani Chihiro – odpowiedziała zjadliwie Hiromi. – Wspaniała autorka powieści kryminalnych. Pierwsze nazwisko na liście, jak zresztą można było się spodziewać.
– Cóż za wątpliwa przyjemność móc znowu pani spotkać – powiedział Kenji. – Przypuszczam, że tak wszechwiedząca osoba jak pani wie, gdzie jest nasz wielce wspaniałomyślny Shigeru?
– Jestem zaskoczona, że jakiś pisarz może tak nieudolnie czytać, a już zwłaszcza swoje własne zaproszenie – powiedziała Chihiro, przechodząc obok nich. – Shigeru Kuruma poszedł do kawiarni na górze, gdzie czeka na spotkanie z pisarzami. Może pan tam wejść pod warunkiem, że ma pan zaproszenie. No, chyba że chce pan się tam przekraść, by móc poudawać prawdziwego pisarza?
– Że co?! – Kenji się rozzłościł, ale Hiromi przerwała jego wybuch.
– Ken jest prawdziwym pisarzem – oznajmiła. – I powiedziałabym, że nawet prawdziwszym od pani.
Ku zdziwieniu mężczyzn, Chihiro lekko zbladła, a następnie prychnęła i odeszła.
– Co to miało być? – zapytał zdezorientowany Kenji.
– Każdy chowa trupa w szafie – powiedziała uszczypliwie Hiromi. – A ten jej dość mocno hałasuje…
Ruszyła powoli w stronę kawiarni na piętrze. Kenji i Kazuma wymienili ze sobą spojrzenia mówiące: „Kobiety, co?”, po czym podążyli za nią.
***
– Wasza czwórka jest pierwsza – powiedział Shigeru Kuruma po powitaniu grupki pisarzy. – Oto harmonogram. Wszyscy będą odczytywać fragmenty swoich książek jutro o przeróżnych godzinach, a oprócz tego odbędzie się podpisywanie oraz dyskusje. Oczywiście będą to głównie rozmowy o zbrodniach i tajemnicach. Myślę, że zebrałem większość państwa książek, aby móc je użyć na odczytywaniu…
– Dziękuję, że się pan tym zajął – powiedziała Chihiro. – Ale zabrałam ze sobą własną kopię.
Wyciągnęła swoją najnowszą powieść, „Karmazynowy księżyc”, pocałowała ją, a następnie posłała buziaka do Shigeru. Mężczyzna lekko pobladł, ale odwrócił się w stronę pozostałych z uśmiechem.
– Dzisiaj po południu rozpocznie się czytanie – powiedział. – Jeśli ktoś jeszcze ma egzemplarze swoich książek, to może je zanieść do działu z kryminałami i powieściami detektywistycznymi… który teraz jest już pewnie zawalony ludźmi…
– Jak pan myśli, ilu innych pisarzy przyjedzie? – zapytała Hiromi, gdy zaczęli schodzić na dół. Doskonale zdawała sobie sprawę, że pisarze byli sławni, posiadali pieniądze i prestiż, ale tak naprawdę rzadko kiedy ktoś mógł ich rozpoznać z twarzy. W przeciwieństwie do gwiazd filmowych, mogli przejść się ulicą bez zwrócenia na siebie uwagi tłumu.
– Trzech – odpowiedział Shigeru, omijając grupkę nastolatków, rozmawiającą przy dziale z mangami. – Zaprosiłem też innych, ale nie mogli przyjechać.
– Szkoda – mruknął Kenji. – Ach, to tu?
– Jest ogromny – powiedział Kazuma z podziwem. – Większy niż inne działy.
– Cóż, proszę pamiętać, że chciałem byś kiedyś autorem kryminałów – odparł Shigeru, prowadząc grupkę w stronę stołu obok półek, na których wystawiono książki ich autorstwa.
– Szkoda, że to pana marzenie przewyższyło umiejętności, a nie na odwrót – skomentowała Chihiro, kładąc z dumą swoją książkę na stole.
– W rzeczy samej – szepnął Shigeru. – W rzeczy samej. Chcą państwo teraz coś zjeść?
– Och, to dobry pomysł – powiedział Kazuma, którego brzuch zaburczał w odpowiedzi. – Czy w tamtej kawiarni można coś zamówić?
– Właściwie to wolałabym najpierw zostawić bagaż w hotelu – odparła Hiromi, spoglądając na zegarek. – Później tu wrócę.
– Dobrze. Wie pani gdzie iść? – zapytał Shigeru.
Hiromi przytaknęła i pomachała ręką, odchodząc.
– W takim razie chodźmy – powiedział Kenji, kładąc swoją własną książkę na stół.
– Ponie Kurama? – zawołała jedna z dziewcząt siedzących przy stole. – Telefon.
– Już idę – odpowiedział Shigeru. – Proszę mi wybaczyć…
– To nic, będziemy czekać na górze – powiedział Kenji i poszedł razem z Kazumą i Chihiro.
***
Shigeru zatrzymał się na schodach, słysząc dobiegające z góry podniesione głosy.
To ohydztwo?! Myśli pan, że pozwolę skalać moją firmę publikacją tego czegoś?!
– W porządku, mogła pani po prostu powiedzieć „nie”! Zaniosę ja gdzieś indziej…
– Ha! Może pan próbować! Nie uwierzę, że ktokolwiek byłby na tyle odważny, by to opublikować. Lepiej poddać się od razu, bo nie zarobi pan na tym ani grosza.
– To wale nie jest zła powieść. Zerknęła pani tylko na prolog. Proszę, pani Kuragi! Niech mi da mi pani szansę! Potrzebuję pieniędzy!
– Panie Takahashi, proszę spróbować raz jeszcze. Wydaję dobrych autorów, a zdesperowanych.
– Och, przepraszam. To oczywiste, że nie jestem tak doskonały jak pani. Kto jest? Próbowałem tylko zaapelować do pani uczuć i przyzwoitości. Byłem głupcem… Pani nie ma ani jednego, ani drugiego!
– Jak pan śmie!
Shigeru odskoczył, gdy drzwi niespodziewanie się otworzyły i uderzyły głośno o ścianę. Wybiegł przez nie wściekły Kazuma. Dla Shigeru był to niecodzienny widok, albowiem Kazuma był zawsze wyluzowany i uśmiechnięty.
– Panie Takahashi, co… – zaczął Shigeru, ale Kazuma mu przerwał.
– Przepraszam, że wychodzę – powiedział ostro. – Ale nie mogę już dłużej przebywać w tym samym pomieszczeniu co ta jędza. Podziwiam pana, że pan tyle z nią wytrzymuje.
– Mną się nich pan nie przejmuje – powiedział łagodnie Shigeru. – Wszystko zaczyna się za półtorej godziny. Jeśli pan chce, to może pan pójść do działu kryminałów i tam wypocząć…
– To może być całkiem dobry pomysł – westchnął Kazuma. – Do zobaczenia wkrótce, panie Kurama.
Shigeru wszedł zdenerwowany do kawiarni i zobaczył Chihiro, popijającą zimną herbatę z kwaśną miną.
– Mam nadzieję, że nie jest pan zarażony – powiedziała cierpko. – Nie chcę, by moje umiejętności spadły do tego samego poziomu co Kazumy.
– Nie musisz się pani o to martwić – odpowiedział Shigeru, rozglądając się. – Co się stało z panem Higurashi?
– Och, pewnie zaraz wróci. Powiedział, że obiecał kupić dla żony kilka pamiątek i chciał to zrobić zanim rozpocznie się konwent.
– Cóż, osoba, która dzwoniła, odwołała przyjazd, a pozostała dwójka się spóźni, więc możemy zacząć, gdy tylko pan Higurashi i pani Watanabe wrócą.
– Może być – powiedziała Chihiro, w której głosie nadal było słychać wściekłość. – Niedługo dołączę do wszystkich w dziale z kryminałami.
– Będziemy czekać.
***
– Proszę, proszę. Heiji Hattori. Co tu porabiasz?
„Uo boziu…”
– Hakuba – powiedział Heiji z westchnieniem i odwrócił się w stronę drugiego detektywa. – To jo powinienem cie uo to pytać. To mój fyrtel [teren].
– Przyjechałem tu tylko na spotkanie z autorami kryminałów. – Hakuba wskazał na wielką księgarnię. – A, i jeszcze po to, by złapać Kaitou Kida. Też idziesz?
– Ja. – Heiji zaczął żałować swojej decyzji. – Matka pojechoła na zabawę urodzinową i wymaroła [wybłagała] mnie, bym załatwił jej podpisy.
– Wygląda na to, że większość pisarzy nie przyjechała. – Hakuba jak zawsze zignorował Heijiego i czytał nazwiska autorów, którzy byli obecni na spotkaniu. – Ach, doskonale! Jesteśmy w sam raz na odczytywanie powieści przez Chihiro Kuragi!
– Co?! Już się zaczęło?!
– Przepraszam!
Heiji i Hakuba odskoczyli, gdy obok nich przebiegł młody mężczyzna oraz kobieta, po czym para zaczęła przeciskać się przez tłum w stronę działu z kryminałami.
– Czy to była pani Hiromi Watanabe? – zapytał zaskoczony Hakuba, idąc w stronę zebranego tłumu ludzi. Heiji skierował się w stronę półek z gazetami. – Ej, gdzie ty idziesz?
– Skrótem – odpowiedział Heiji i pobiegł prawie pustym przejściem. – Jak tędy pójdziem, to bydziem ma miejscu duchym [szybko].
Skręcił w stronę kalendarzy, po czym przesunął jeden ze stojaków, tworząc wąskie przejście prowadzące do działu kryminałów.
– To Hiromi Watanabe! – powiedział szczęśliwy Hakuba. – A to Kenji Higurashi! Jest też Kazuma Takahashi… Dziwię się, że tu jest, skoro w tym roku jeszcze nic nie wydał… I Chihiro Kuragi!
Kobieta, która wstała, została przywitana owacjami, jednak pozostali pisarze oraz mężczyzna, którego Heiji rozpoznał jako właściciela księgarni, patrzyli na nią krzywo.
– Dziękuję wszystkim za przyjście – powiedziała, podnosząc książkę. – Dzisiaj poczęstuję was czymś nowym. Jest to moja najnowsza książka, „Karmazynowy księżyc”. Kopie do zakupu znajdują się za mną oraz na stole; później będę je podpisywać.
Pocałowała książkę z uśmiechem, po czym dotknęła ust, by posłać buziaka w stronę zgromadzonych ludzi.
Jednak ten buziak nigdy nie opuścił jej ust.
Zamarła, rozszerzyła oczy i cicho coś szepnęła. Książka wypadła jej z drżących palców, a kobieta  upadła na kolana i złapała się za gardło, dysząc. Ludzie krzyknęli, niektórzy zaczęli uciekać, a inni przepychać się do przodu z chorobliwą pasją.
– Pani Kuragi! – zawołał właściciel księgarni, podbiegając, by ją złapać. Heiji już pędził i przeszedł pod liną oddzielającą autorów od tłumu, jednocześnie wyciągając komórkę.
– Ponie Otaki, potrzybna jest karytka i policja w księgorni Kuruma, i to duchym! – krzyknął do słuchawki. Gałki oczne Chihiro obracały się, jej ciało drżało w konwulsjach, a z jej ust wydostawały się zdławione oddechy.
– Pani Kuragi! – zawołał w przerażeniu właściciel księgarni, potrząsając nią.
– Nie rób pon tygo! – wrzasnął Heiji. – Połóż pon ją!
Mężczyzna cofnął się, wpadając na półkę z książkami, gdy Heiji ułożył Chihiro na podłodze, próbując odchylić jej głowę do tyłu. Ale było już za późno. Po raz ostatni poruszyła się w agonii i znieruchomiała.
– Ponie Otaki, uodwołoj pon karytke – powiedział Heiji do telefonu. – Potrzybna jest tylko policja.
Chłopak nigdzie nie widział Hakuby, ale usłyszał go, jak prosił pracowników księgarni o zamknięcie wszystkich drzwi i pilnowanie wyjść, jednocześnie próbując uspokoić krzyczący tłum. Heiji spojrzał na leżącą książkę, na której pozostał ślad rozmazanej szminki.
„Czy to…”
***
– Jak to, ni mo żodnych ślodów trucizny?! – krzyknął Heiji.
– To chyba jakiś żart – powiedział Hakuba, ten jeden raz będąc równie wzburzony jak jego kolega.
– Heiuś, na książce nic nie było – powtórzył Otaki. On sam również był zdziwiony tą informacją. – Trucizna była tylko na jej palcach oraz ustach. Musiała dotknąć czegoś innego. Sprawdzimy całą okolicę, ale…
– Czy powiedzą nam państwo, co się działo przed morderstwem? – zapytał Hakuba ocalałą trójkę pisarzy oraz właściciela księgarni.
Wszyscy pracownicy księgarni oraz uczestnicy spotkania zostali poproszeni o pozostanie w budynku i byli obserwowani przez policjantów, ale głównymi podejrzanymi była wcześniej wymieniona czwórka, która znała ofiarę osobiście. Byli zdenerwowani i mieli „wstydliwe tajemnice”, które tak dobrze zauważali detektywi. Pozostało tylko pytanie, które z nich było winne morderstwa.
– J-jestem Shigeru Kuruma, właściciel tej księgarni – powiedział gruby mężczyzna w średnim wieku. Nie mógł mieć wiele więcej niż czterdzieści lat, jednak jego włosy były już całkowicie siwe. – Pani Kuragi przyjechała tu razem z pozostałymi około godziny dwunastej. Spotkałem się z nimi w kawiarni na górze, gdzie rozdałem im klucze do pokoi w hotelu oraz harmonogramy. Potem zeszliśmy do działu z kryminałami, aby pani Kuragi mogła zostawić tam przyniesioną przez siebie własną kopię „Karmazynowego księżyca”, którą później chciała przeczytać na głos. Do tego momentu byliśmy razem, ale chwilę po tym otrzymałem telefon. Gdy skończyłem rozmawiać, udałem się z powrotem do kawiarni. Była tam tylko pani Kuragi i za dziesięć pierwsza zeszliśmy tutaj na czytanie.
– A co w tym czasie robili państwo? – zapytał Hakuba pozostałych pisarzy, jednocześnie szybko zapisując coś w notatniku.
– Nazywam się Kenji Higurashi – powiedział młody mężczyzna. – Poszedłem do kawiarni, ale wtedy przypomniałem sobie, że moja żona poprosiła mnie o przywiezienie jej kilku pamiątek. – Pokazał niebieską torbę z zakupami jako dowód. Jego dłoń lekko się trzęsła. – Gdy wracałem… wpadłem na Hiromi. Przyszliśmy tu około pierwszej.
– A gdzie poni była? – zapytał kobietę Heiji. Podskoczyła, gdy się do niej zwrócił. Była wyraźnie bardziej zdenerwowana niż pozostali. – Poni Hiromi Watanabe, zgodza sie?
– Tak.  – Jej twarz była przeraźliwie blada. – Poszłam do hotelu, by zostawić tam bagaż. P-prawie bym się spóźniła na konwent, ponieważ hotel jest daleko.
– A pan, panie Kazuma Takahashi? – zapytał Hakuba, odwracając się w stronę ostatniego mężczyzny, młodszego od Shigeru o może kilka lat, lecz jego włosy nadal miały kruczą barwę.
– Ach, byłem z kawiarni razem z panią Kuragi – odpowiedział lekko zdenerwowany. – Szybko jednak sobie poszedłem, ponieważ pokłóciłem się z nią. Byłem w dziale z kryminałami jakiś kwadrans przed pierwszą.
– Sam? – zapytał ostro Otaki.
Kazuma przełknął ślinę i przytaknął.
– Czy… jestem podejrzany?
Otaki przytaknął.
– Pana, jak i wszystkich. Przyjemniej na razie.
– Em… Przepraszam, to może nie być powiązane z tą sprawą, ale… – powiedziała zakłopotana Hiromi. – Gdy byłam w hotelu… czułam się, um, jakby… ktoś mnie obserwował. Mogę przysiąc, że gdy się odwróciłam, to zobaczyłam czyiś cień…
– Więc możliwe, że mamy do czynienia z kimś z zewnątrz – powiedział zwięźle Otaki. – Zapamiętam. A teraz proszę państwa o pozostanie na miejscu. Musimy zbadać miejsce zbrodni.
__________________________________________________________
Od autorki ciekawostka – Imiona i nazwiska tych pisarzy są imionami i nazwiskami prawdziwych pisarzy. Znalazła spis w internecie i je wymieszała.
No i tak w ogóle. Już drugie morderstwo. Gosho Ayoama może być dumny, ha ha! – W ten mniej więcej sposób powiedział jeden z czytelników.
Ale wiecie, co mnie najbardziej zastanawia w gwarze? To, czy można innym zjeżdżać imiona. Bo to trochę wydaje się nieuprzejme, by każdemu, kto nazywa się na ,,O”, dorzucać do imienia ,,u”, lecz jednocześnie jest to takie naturalne! Moja przyjaciółka, zdradzę imię, Ola, (bez sensu to teraz powtórzę), nazywa się Ola, lecz ja czasem, a o wiele częściej w myślach lub samej, mówię na nią ,,Uola”.
No i właśnie, jak w ogóle zapisać takie imię? (Jak byłam mała, to myślałam w ogóle, że to jest „Ł”, a nie „U” i dopiero książka z legendami o okolicy uświadomiła mnie, jak to się poprawie pisze.) UOla? Uola? uOla?
No. Takie rozmyślania szybko sprawiły, że przestałam się zastanawiać, co zrobić z Otakim, ha ha! Co najwyżej wyobrażajcie sobie, że Heiji odpowiednio zniekształca te „O”!
I w sumie to czasem myślę o regułach, a czasem mam takie… A tam reguły! Zmiana „a” na „o” starcza ze wszystkie reguły! Poważnie, mówienie w gwarze jest czasem takie intuicyjne i przypadkowe…

niedziela, 25 września 2016

Rozdział 5

Wyobrażenia

- Trochę minie, zanim uda nam się z tego otrząsnąć - powiedziała Angela do Eri. - Ale... dziękuję. Dziękuję za wszystko.
- Bardzo się cieszę, że zostałaś oczyszczona z zarzutów. - Kobieta spojrzała z wdzięcznością na Kogoro, który zdołał obalić teorię Saguru. - Chyba jednak jest w czymś dobry.
- Ej, kiddo.
Shinichi zdał sobie sprawę, że Rose stoi przed nim i uważnie mu się przygląda. Uśmiechnęła się do niego.
- Chcę podziękować pewnemu wspaniałemu detektywowi, który pomógł mojej przyjaciółce - powiedziała.
Shinichi przełknął ślinę.
- Um, wujek stoi tam. - Zaśmiał się nerwowo, wskazując ręką na Kogoro.
Rose potrząsnęła głową i przykucnęła.
- Wiem - powiedziała. Shinichi cofnął się o krok. Rose puściła mu oczko. - Dziękuję. Pomyślnych wiatrów, wielki detektywie.
Wstała i odeszła, by porozmawiać z Angelą.
„Co do cholery?” - pomyślał Shinichi i zatrząsł się nerwowo.
„- Znowu jakieś sprawy wiedźm.
- Wicca, durniu.”
Wicca... Zachodnia magia*, tak? - zaśmiał się nerwowo. Niemożliwe.
- Więc... Dlaczego tu jesteś, Hakuba? - zapytała Ran. - Myślałam, że mieszkasz w Anglii.
- Teraz mieszkam tu. - Chłopak wzruszył ramionami. - Postanowiłem wrócić do Japonii, by móc się zająć pewną ważną dla mnie sprawą.
- Hę? Sprawą? - powtórzyła ze zdziwieniem Ran.
Shinichi podszedł bliżej i zapytał ze zmrużonymi oczami:
- O jaką sprawę chodzi?
- A o jaką może chodzić? - Hakuba spojrzał na Conana i uśmiechnął się. - Chodzi mi oczywiście o Kaitou Kida.
- Ran! - zawołała Eri. - Chcę, abyś coś dla mnie zrobiła... - Spojrzała na Kogoro, który również się na nią spojrzał. Oboje gwałtownie odwrócili się. - Zanim wrócę do biura.
- Skąd tu się wziąłeś? - zapytał Shinichi Hakubę. - Miałeś coś do zrobienia w Haido?
- Właściwie to tutaj jest mój dom. I szczerze mówiąc to zmierzałem do pewnego miejsca, gdy nagle usłyszałem krzyki.
- Kogo, Kaitou Kida? - zapytał sarkastycznie Shinichi i osłupiał, gdy Hakuba przytaknął.
- Znam jego prawdziwą tożsamość - powiedział cicho. - Wszystkie poszlaki na niego wskazują, lecz nie mam żadnego dowodu. Jestem jednak na dobrym tropie; nie jak w przypadku dzisiejszej sprawy. Zamierzałem znaleźć w jego domu coś, co potwierdzi moją teorię.
- Ach tak... - westchnął Shinichi. - A jak zamierzałeś tam wejść?
- Chodzimy razem do klasy - powiedział Hakuba. - Więc myślę, że wystarczyłoby stare, dobre pytanie o to, co było zadane.
Detektyw klepnął Shinichiego w ramię i odszedł, a chłopiec prychnął.
„Chyba przydałoby mi się trochę snu, bo zaczynam słyszeć dziwne rzeczy” - pomyślał, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.
Zostali tu na dłużej, niż się spodziewał. Na szczęście Ran skończyła już rozmawiać z matką, więc pewnie za chwilę weźmie go i staruszka do domu.
- Jasne, jasne - powiedziała Ran do mamy i wzięła Shinichiego za rękę. - Wracamy do domu, Conan?
- Taaak... - odpowiedział z przesadnym ziewnięciem.
Była dopiero dwudziesta pierwsza i nie czuł się zmęczony, ale ośmiolatek padałby z nóg. Ran, widząc ziewnięcie, uśmiechnęła się, po czym obejrzała się przez ramię i krzyknęła:
- Tato! Idziemy! - zawołała. - Cześć, mamo!
- Pa pa, pani Kisaki! - zawołał Shinichi.
Eri pomachała do niego i uśmiechnęła się, ale gdy chłopak odwrócił głowę, kątem oka wyłapał jej wnikliwe spojrzenie. Zmusił się, by nie zadrżeć.
„Co się dziś dzieje z tymi kobietami? - pomyślał. Mam coś napisane na czole, czy co?
Jednak gdy znikli z pola widzenia Eri, Shinichi po raz kolejny przemienił się w małego, słodkiego Conanka.
***
- No chyba nie! - powiedziała z niedowierzaniem Sonoko. - Mówisz poważnie? Ci dziwni obcokrajowcy z Karaoke? Rany, to jakieś szaleństwo...
- Nie tak szalone jak to, że moja mama poprosiła tatę o pomoc - odpowiedziała z uśmiechem Ran.
Sonoko roześmiała się.
- Rany, zaczyna mi się wydawać, że to nie tylko twój ojciec przyciąga morderstwa. W końcu gdziekolwiek któreś z was by nie poszło, zawsze ktoś zostanie zabity! Te bycie żniwiarzem jest chyba cechą rodziny Mouri.
- Nawet tak nie żartuj! - jęknęła Ran. - To jest okropne! Nawet nie wiesz, ile rzeczy przypomina mi o śmierci. Nie mogę już grać na automatach ani jeść ciast podczas deszczu!
- Tylko nie zabijcie mojego Kida, gdy pojedziecie do Osaki, dobra? A tak właściwie to po co ty tam jedziesz? Myślałam, że Kid cię nie obchodzi.
- No nie - przyznała Ran. - Ale Conana wręcz przeciwnie. Poza tym ojciec został zaproszony przez Hattoriego oraz inspektora Nakamori. Jadę tam, by mieć pewność, że nie poumierają tam z głodu... I może znajdę okazję, by zobaczyć się z państwem Kudo na konwencie powieści kryminalnych...
- Ach, już rozumiem! - powiedziała Sonoko z uśmiechem. - Chcesz od nich dowiedzieć się, gdzie wałęsa się twój mąż?
- Sonoko! Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteśmy...
- Tak, tak. Łapię - przerwała jej przyjaciółka. - Nie jesteście małżeństwem.
- Właśnie.
- Jeszcze nie.
- Sonoko!
Ran zrobiła kilka kroków do przodu, czując gorąc na policzkach, a Sonoko wybuchnęła śmiechem. Nie wiedziała do końca, czy była zła z powodu wyśmiewania się z niej czy też z tego, że czuła się zawstydzona, ponieważ Sonoko miała rację. Kiedy Yukiko napisała jej, że przylatują do Japonii, jej pierwszą myślą było to, że nawet jeśli nie będzie z nimi Shinichiego, to mogą wiedzieć, gdzie się znajduje. I to właśnie dlatego postanowiła pojechać do Osaki, zanim jeszcze Heiji zadzwonił z wiadomością o Kidzie.
„Nic na to nie poradzę.” - Westchnęła. Martwię się o niego...”
Zawsze się martwiła o Shinichiego, ale od kilku miesięcy bała się o niego jeszcze bardziej niż zwykle. Od dnia, w którym Sonoko i kilka innych koleżanek zaprosiło ją do Tropical Landu. Ran nie chciała się do tego przyznać nawet przed sobą, ale nie poszła z nimi, by się tam wspólnie bawić. Przez dziwny przypadek dzień, w którym tam się udawały, był tym samym dniem, w którym dwa lata temu zniknął Shinichi.
I pomyślałaś, że to coś znaczy?- zgromiła samą siebie. Myślałaś, że co? Pojawi się na kolejce? Wybiegnie z jakiejś uliczki? I czemu w ogóle zapamiętałaś dokładny dzień, w którym zniknął?!
- Ran! Zaczekaj! Hej, przepraszam! - zawołała Sonoko, podbiegając z zadyszką do dziewczyny. - Już więcej nie będę z was żartować, przepraszam.
- W porządku. - Ran westchnęła.
- Wcale nie. Martwisz się o niego, prawda?
Ran nie mogla powstrzymać się od lekkiego drgnięcia. Sonoko mogła być lekko głupawa, ale nie była ślepa.
- Przepraszam - powiedziała. - Chcesz o tym pomówić?
- N-nie, to nic. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Powinien częściej dzwonić - skomentowała Sonoko. - Mam tak samo z Makoto. Znika na całe tygodnie, nawet nie mówi mi, kiedy bierze udział w turniejach, a gdy wreszcie postanowi do mnie zadzwonić...
Czy to całkowicie naturalnie, czy też celowo, Sonoko płynnie skierowała rozmowę na temat jej nieobecnego chłopaka i za to Ran była jej wdzięczna. Nie była pewna, czy chce rozmawiać o Shinichim, czy też nie. Zastanawiała się, czy osoby nieznające go tak dobrze jak ona mogą myśleć, że ma lekką paranoję. Ale gdy zdała sobie sprawę, że chłopak dwa lata pracował nad jedną sprawą, jej rozmyślania o powrocie Shinichiego zmieniły się z kiedy na czy. Im rzadziej do niej dzwonił i im mniej wnikał w szczegóły, tym gorsze miała przeczucia.
„Dwa lata” - pomyślała. Jeszcze nigdy nie zajmował się czymś tak długo. Co to za sprawa, że nawet mi o niej nie mówi? Co go powstrzymuje od powrotu? Co jest ważniejsze od wszystkiego, ode...”
Ran zawsze starała się urywać swoje rozmyślania w tym miejscu. Jadnak to nieuchronnie prowadziło ją do zmartwienia, że Shinichi wplątał się w coś niebezpiecznego, co zagraża jego życiu. Jeśli to dlatego zniknął... I to dlatego tak długo o trwa...
Shinichi, nie jesteś Sherlockiem Holmesem” - pomyślała ze smutkiem. Proszę, nie wplącz się w coś, co będzie ponad twoje siły.”
- Co? - Z rozmyślań wyrwał ją pojedynczy sygnał z telefonu.
- Lepiej wycisz komórkę - ostrzegła Sonoko przyjaciółkę, ponieważ były już w szkole. - Wiadomość?
- Tak - odpowiedziała Ran, otwierając klapkę od telefonu.
„Jak się masz? Przepraszam, że tak długo się nie odzywałem. Jesteś w szkole, więc może zadzwonię do ciebie później. Pomyślałem, że do ciebie napiszę, bo dawno już tego nie robiłem, a ty pewnie niepotrzebnie zamartwiasz się na śmierć. Głupia.
To dlatego i też trochę mi ciebie brakuje. Na razie.”
Trochę mi ciebie brakuje?” - pomyślała zaskoczona Ran, gdy przeczytała wiadomość, odwracając się, by Sonoko nie zobaczyła treści wiadomości. Czy brakuje mu mnie... tak jak mnie brakuje go?”
Gdy nauczycielka weszła do klasy, Ran szybko schowała telefon, wstała i pokłoniła się z pozostałymi. Zobaczyła, że Sonoko się na nią patrzy.
- Później pokarzesz mi tę wiadomość - szepnęła do Ran, a dziewczyna cicho jęknęła.
***
- Conan, dobrze się czujesz? - zapytała z troską Ayumi. - Prawie nic nie mówisz.
- Ach! Nie, wszystko w porządku, naprawdę - odpowiedział Shinichi. - Po prostu... Chyba złapałem katar.
Lekkie choroby od zawsze były dobrą wymówką.
- W takim razie może powinieneś zostać w domu? - mruknął z lekkim gniewem Mitsuhiko.
On oraz Genta byli dzisiaj nie w humorze. Jak zawsze zresztą, gdy Ayumi poświęcała większą uwagę Conanowi - a ponieważ był dziś w złym nastroju, koncentrowała się na nim o wiele bardziej niż zwykle.
Shinichi ze wszystkich sił próbował odgrywać małe dziecko, ale gdy tylko spoglądał na swoją szafkę, znowu pochmurniał. Na nalepce pisało:
,,Conan Edogawa”
„3-B”
Trzecia klasa. Był w trzeciej klasie tej cholernej podstawówki. Powinien być w trzeciej liceum! Powinien się przygotowywać do matury, szukać pracy i iść na studia tak jak wszyscy! A zamiast tego siedział pośród dzieciaków, które ekscytowały się na myśl o pójściu do czwartej klasy.
„Byłem już tu, już uczyłem się tego, mam już dosyć tego miejsca!” - chciał krzyknąć.
Zazwyczaj nie miał problemów z udawaniem dziecka, powtarzaniem klas, powstrzymywaniem się przed tym wszystkim, czego nie powinien mówić albo robić dzieciak z podstawówki, ale... Tak często coś mu przypominało, że nie jest tam, gdzie powinien albo chciałby być.
Chodzenie do drugiej i trzeciej klasy było wystarczająco nieprzyjemne, ale najgorsze z tego wszystkiego były urodziny. Nie zwrócił wielkiej uwagi na swoje siedemnaste - był zbyt zajęty pomaganiem Ran, będącej amatorskim saperem, przeżyć. Wtedy tylko zauważył z ironią, że w tym roku stał się młodszy. Jednak osiemnaste urodziny był prawie że bolesne i mocno przypomniały mu o tym, co zrobiła z nim tamta przeklęta trucizna.
A w tym roku powinien kończyć szkołę i obchodzić dziewiętnaste urodziny, a nie dziewiąte.
W takich chwilach jak ta, złość i frustracja wpędzały go w głęboką depresję. Trzymał swoje uczucia w ryzach, ale gdy był sam, musiał się na czymś wyżyć. W dzień osiemnastych urodzin stłukł lustro - nie mógł patrzeć na swoje odbicie. Na szczęście Ran kupiła jego historykę o spadnięciu ze stołka - musiał używać tego cholernego stołka, aby sięgać do zlewu - i była przejęta tylko tym, że się zranił. Po dłuższej chwili patrzenia na swoje odbicia w kawałkach lustra oraz krwawiącą pięść, poczuł, że bardziej niż wszystko nie chce już więcej okłamywać Ran - chce powiedzieć jej całą prawdę i błagać o wybaczenie. Błagać, by go nie opuściła. Bardziej niż wszystko pragnął, aby została z nim, jakby to miało jakoś zmienić całą sytuację na lepsze. Może na chwilę by zmieniło.
Ale gdy tak się czuł, zawsze zdarzało się coś, co mu przypominało, dlaczego musi milczeć. Jak na przykład koszmar.
Może to przez sprawę, może przez tę dziwną dziewczynę od wicca, nie wiedział, ale gdy zasnął, przeżył to:
Ponownie był w swoim ciele, ciele Shinichiego Kudo i biegł tamtą alejką. Co on tam robił? Nie wiedział, ale coś zmuszało go do biegu. Znowu był przy tym budynku, ale tym razem nie zobaczył Wódki ani dyrektora. Był za to ciemny kształt, leżący na ziemi w kałuży krwi.
Podbiegł do tego człowieka, wyjmując z kieszeni telefon, by zadzwonić po karetkę. I zamarł, gdy zobaczył tę twarz, te wpatrujące się w pustkę, pozbawione życia oczy, które tak dobrze znał.
Ran. Nie żyła. Przez niego.
Opadł na kolana. Wyciągnął w jej stronę drżące dłonie, chcą nią potrząsnąć, choć dobrze wiedział, że dziewczyna się nie obudzi. Już nigdy. I to przez niego.
Spojrzał w górę, prosto w chłodne oczy Gina.
- Czy rozwiążesz tę sprawę, detektywie? - zapytał cicho.
Jego twarz przybrała szyderczy grymas, gdy wyciągnął pistolet. Wymierzył w Shinichiego i pociągnął za spust.
W chwili wystrzału Shinichi gwałtownie usiał, tłumiąc krzyk. Kogoro tylko zachrapał i dalej spał. Chłopak zaczął uspokajać oddech, w międzyczasie wycierając spocone czoło. Spojrzał na małe, wilgotne dłonie. Potem powoli się położył i zwinął w kłębek. Przez resztę nocy nie mógł zmrużyć oka.
Nawet teraz, godziny później, gdy tylko zamknął oczy, widział Ran. Zimną, nieporuszającą się, martwą. Choćby nie wiadomo jak bardzo chciałby powiedzieć jej prawdę, nie mógł tego zrobić. Ryzyko było zbyt duże. Nie ważne było, ile by na tym zyskał, nie miał zamiaru postawić Ran w niebezpieczeństwie. Nigdy.
Wszedł do klasy, nie czekając na innych. W środku była tylko Haibara, wyciągająca z plecaka piórnik.
- Znowu masz depresję? - zapytała spokojnie, gdy usiadł w swojej ławce - swojej małej ławce dla dziecka - i zwiesił głowę w dół. - Mam nadzieję, że tym razem niczego nie zniszczyłeś.
- Czy to ci nie przeszkadza? - zapytał cicho. - Bycie w tym ciele?
- Niezbyt. Może to dlatego, że ja nie mam już gdzie wrócić. Ty masz.
- Jeszcze trochę i będę mieć tyle lat, ile teraz powinienem, zanim w ogóle znajdziemy antidotum. A wtedy już nie będę miał do czego wrócić.
- Myślisz, że przestanie na ciebie czekać po tych ośmiu latach? - zapytała gorzko Haibara. Nie musiała nawet mówić, kim była ta ona.
- W taki przypadku mam nadzieję, że o mnie zapomni - opowiedział, odblokowując telefon. - Nie chcę, by tyle czekała. Nie dla mnie.
- Cóż, jeśli to cię pocieszy, to powiem ci, że to nie do takiego scenariusza zmierzamy. Już raz stworzyłam antidotum, więc jestem pewna, że drugi raz też to zrobię. I będzie to łatwiejsze niż wcześniej.
Shinichi skinął głową, sprawdzając komórkę. Otrzymał dwie wiadomości od Patricka - wcześniej wymienili się z nim numerami, a mężczyzna obiecał mu wyjaśnić niektóre szkocko-angielskie terminy. Pierwsza wiadomość była długą listą słów, dla których Shinichi był „za mały by zrozumieć". Druga wydawała się zawierać wyrażenia, dla których prawdopodobnie był wystarczająco duży. Długo przyglądał się temu pierwszemu SMS-owi.
„The fat lady's still at the pre-show buffet. Pochodna "It’s not over until the fat lady sings".”
Shinichi nie mógł powstrzymać śmiechu, widząc wyjaśnienie i tłumaczenie. Właśnie, klamka jeszcze nie zapadła. Nie mógł się poddać. I tego nie zrobi. Całą swoją frustrację i rozpacz przemieni we wściekłość. I gdy odzyska z powrotem swoje ciało, to porządnie skopie dupsko temu twat Ginowi.
_________________________________________________________________
* Wicca to religia pogańska.
"It’s not over until the fat lady sings" - Znaczy tyle samo co ,,sprawa nie jest jeszcze przesądzona” lub „kurtyna jeszcze nie opadła” / „klamka jeszcze nie zapadła”.
Dosłownie jest to... „To nie koniec (przedstawienia), póki gruba damulka śpiewa.”
W wersji szkockiej będzie to coś jakby... „Gruba pani wciąż nie skończyła jeść”. A jeszcze dosłowniej to... „Gruba pani wciąż jest przy bufecie/nie opuściła stołu z jedzeniem (przy czym ta sytuacja ma miejsce przed jakimś występem, przedstawieniem).
"Twat" - Cipa, pizda, ciul. Tak przynajmniej podają polskie słowniki, a po angielsku jest to ujęte tak: ,,Nazywając kogoś słowem „twat”, obraża się tę osobę i pokazuje, że nie lubi się jej ani nie czuje się do niej żadnego szacunku. Niektórzy tym słowem odnoszą się do żeńskich genitaliów.”
To co, zadowoleni z wyjaśnienia brzydkiego słówka?

niedziela, 18 września 2016

Rozdział 4

Prawda zawsze jest tylko jedna

Shinichi wślizgnął się do niezakluczonego pokoju mordercy. Obok okna stał czerwony, miękki fotel. Z nim znajdowała się mała bruzda. Detektyw dokładnie obejrzał tkaninę na meblu i uśmiechnął się zwycięsko, gdy odnalazł to, czego szukał – cieniutką, brązową nitkę przy jednym ze szwów. „Bingo.
Wyszedł niezauważony przez nikogo i ruszył w stronę pokoju przesłuchań, znajdującego się kilka drzwi dalej.
„Jeśli mam rację, to ta osoba jest malwersantempomyślał. „I to właśnie dlatego zabiła George’a. Nie mam pojęcia, dlaczego ta osoba zrzuciła winę na Angelę, ale są wystarczające dowody…
Rozmyślania Shinichiego zostały przerwane przez nagłe uderzenie w głowę.
– Gdzie ty byłeś, dzieciaku?! – wrzasnął Kogoro.
„Auuuu…
– Wujku! – powiedział, udając zaaferowanego. – Znalazłem coś bardzo ważnego! Chodź zobaczyć! No chodź!
Shinichi chwycił mężczyznę za rękę i zaczął go za sobą ciągnąć w stronę pokoju mordercy.
– Dobra, dobra! – krzyknął Kogoro. – Już idę, dzieciaku. Przestań mnie ciągnąąąąąąąć!
Shinichi zaprowadził detektywa do pokoju George’a, błyskawicznie go uśpił i posadził na fotelu. Zamknął klapkę od zegarka, wyciągnął z kieszeni mały głośnik i przypiął go do krawata Kogoro, gdzie był prawie niewidoczny. Zmienił pozycję mężczyzny na trochę bardziej poważną i, co ważniejsze, ze schyloną w dół głową. Gdy efekt zadowolił chłopaka, wyciągnął swoją muszkę zmieniającą głos i ustawił ją na numer pięćdziesiąt-dziewięć.
„Pora zacząć przedstawienie…
– Dobrze, wujku! – krzyknął głośno i wybiegł.
Skierował się w stronę pokoju przesłuchań, by poinformować policjantów, Hakubę oraz Eri, że Śpiący Kogoro znalazł alibi dla Angeli, a następnie zaniósł tą samą wiadomość do obcokrajowców.
Wszyscy przyszli do pokoju w prawie tym samym momencie. Shinichi zauważył, że prawdziwy morderca jest blady i zaniepokojony tym, że detektyw chce udowodnić niewinność Angeli w jego pokoju.
„Mam cię. Nie chcesz zwrócić na siebie uwagi, ale gdybyś był niewinny, zacząłbyś się wykłócać, czyż nie?
– Panie Mouri – powiedział Hakuba. – Przepraszam, ale wszystkie dowody wskazują na panią Angelę. Po co więc nas pan tu wezwał?
– Doszedłeś do tego wniosku zanim zebrałeś wszystkie dowody – powiedział Shinichi głosem Kogoro. – I dlatego przeoczyłeś kilka ważnych szczegółów. Choćby niezamykanie drzwi od pokoju. Każdy mógł wejść do kuchni pani Angeli i zabrać stamtąd nóż, tak samo jak do pokoju pana Georga o czwartej nad ranem.
– To oznacza, że mógł to zrobić każdy, a nie, że to nie była ona. Choć przyznaję, że biorąc pod uwagę jego romanse, znęcanie się oraz problemy z dziedziczeniem, niewielu jest bez motywu. Jednak morderca nie wszedł przez drzwi. Dostał się do pokoju George’a przez okno…
– A dlaczego miałby przez nie przechodzić? – powiedział Shinichi. – Pomyśl, proszę. Po co ktoś miałby używać okna, skoro bez problemu mógłby pójść korytarzem? Była czwarta nad ranem, wszyscy spali, nikt nie mógł zobaczyć mordercy, a on i tak zdecydował się użyć okna? I to jeszcze zostawiając broń oraz linę, które wyraźnie na niego wskazują?
– Nie jest to zbyt mądre, ale nie niemożliwe.
– Że co, proszę? – japoński Angeli był wręcz doskonały.
Rose warknęła krotko, zacisnęła pięści i zrobiła kilka kroków w stronę Hakuby. Pozostali obcokrajowcy zaczęli ze sobą szeptać i dało się usłyszeć często powtarzające się słowa „English twat”.
– Twoja wadą jest arogancja. Jesteś dobrym detektywem, ale masz tendencję do wysuwania zbyt szybkich wniosków, a potem upartego trwania przy nich, pomimo pojawiania się innych dowodów – powiedział Shinichi. – Przypuszczając, że twoje słowa są prawdziwe, to powiedz mi: jeśli pani Angela zostawiła tak oczywiste wskazówki, to dlaczego użyła czyiś butów, aby ukryć swoje własny ślady?
– Słucham? – zapytał zdezorientowany Hakuba.
Oficer Takagi podszedł do niego z odbiciem buta, który ściągnął wcześniej z parapetu.
– Jeśli sprawdzisz całe obuwie pani Angeli – powiedział Shinichi. – To zobaczysz, że ma klapki i pięć par konwersów. Ani jedne, ani drugie nie pochodzą od Nike.
– Racja, to Nike! – potwierdziła Sato, gdy przyjrzała się logo.
– Pamiętam! – krzyknęła Ran. – Miałaś konwersy na karaoke!
– Nie nosi niczego innego – wtrąciła Rose. – Hippy nienawidzi skórzanych butów…
– A więc te Nike nie mogły być jej – podsumował Shinichi. – Jeśli zaś dokładnie się przyjrzycie tej stopie, zauważycie, że podeszwa jest mocno starta, a traktor zaokrąglony. Skoro pani Angela ich nie nosiła, to musiał robić to ktoś inny. Jestem pewien, że gdy porównamy wszystkie buty, to znajdziemy pośród nich jeden idealnie pasujący do tego śladu.
– Twierdzi pan, że ktoś z nas jest mordercą?! – krzyknęła Madeline.
Kilka osób zaczęło uważnie przyglądać się odciskowi.
– Zdobyliście ślad buta z parapetu? Szacun – powiedział Alan.
– To da się tak zrobić? – zapytała zaskoczona Madeline. – Myślałam, że można tylko zbierać odciski palców.
– Czyli według pana to ktoś inny użył okna, wślizgnął się do pokoju pani Angeli, gdy ta spała i z rękawiczkami, by nie zostawić odcisków, zabrał jeden z jej noży – stwierdził Hakuba. – Jeśli to prawda, to pani Angela miała najzwyczajniejszego w świecie pecha, jednak nadal nic nie wiemy o mordercy.
– Morderca zrobił coś więcej, poza zwykłym założeniem rękawiczek – poprawił go Shinichi. – Jest kilka sprzeczności, jeśli chodzi o odciski palców. Pierwszą rzeczą jest obecność wszystkich odcisków pani Angeli. Pani brat powiedział mi, że jest pani kiepskim kucharzem. Czy często zdarza się pani gotować?
– Cóż… Zwykle wszyscy wychodzimy zjeść coś na mieście. A jeśli nie, to Pat albo ktoś, kto umie gotować, robi jedzenie dla nas wszystkich. Poza lodówką, nie używałam zbytnio kuchni. Jesteśmy tu dopiero kilka miesięcy.
– A czy używała pani kiedyś tego noża?
– Wydaje mi się, że nie… Co prawda czasem robiłam dla siebie jedzenie, ale zwykle był to ramen albo coś w tym rodzaju…
– Według mnie, to dość oczywiste, że nigdy nie używała tego czy jakiegokolwiek innego noża – powiedział Jonathan, nagle się uśmiechając po zrozumieniu, że Shinichi – czy też Kogoro – tworzył alibi go przyjaciółce.
– A jak niby ma pan zamiar to udowodnić? – zapytał sucho Hakuba.
Robert podniósł do góry dłoń przyjaciółki.
– Jej palce są całe i zdrowe – zaśmiał się. – Straszna z niej niezdara i gdyby wzięła nóż do ręki, to od razu odcięłaby sobie palec.
– Racja – Charles również się roześmiał. – Ile to już razy zleciałaś ze schodów?
– Kiedyś prawie wbiłaś sobie zszywkę w palec – dodał Patrick, przez co otrzymał lekki kopniak w nogę. – Ona nie mogłaby wziąć noża do ręki i nie zranić się przy tym.
– Dziękuję wam za wychwalanie mojej niezwykłej koordynacji ruchowej – powiedziała sarkastycznie Angela.
– To nie jest dowód – wtrącił Hakuba.
– Oficerze Takagi – odezwał się Shinichi. – Na nożu znajdowały się wszystkie dziesięć odcisków, prawda?
– Yyy… Tak – potwierdził policjant, a Sato klasnęła w ręce.
– Ach! – zawołała. – Wcześniej pytał mnie o to Conan!
– Poprosiłem go, by to zrobił. A ta dziesiątka odcisków to rozstrzygający dowód, że morderca tamtej nocy mścił się na dwóch osobach. Na panu George’u oraz na pani Angeli.
Eri nagle chwyciła za lewą dłoń Angeli.
– Nie używasz tej ręki – stwierdziła. – Gdy zadzwonił telefon, użyłaś prawej dłoni do odebrania go, choć trzymałaś w niej filiżankę, a lewą miałaś pustą.
– To właśnie mnie zadziwiło. A gdy Conan powiedział mi o artykule dotyczącym koloradzkiej milicji „Liberalnego Świata”, zrozumiałem wszystko. Jeden ze strażników został aresztowany za strzelanie do nieuzbrojonych i uciekających członków milicji. Jeden z nich próbował otworzyć drzwi i został postrzelony w rękę. Stracił dwa palce.
Naprawdę?! krzyknęła Bets, patrząc na dłoń Angeli. – Boże, wiedziałam, że byłaś w szpitalu, ale nie miałam pojęcia, że…
– Prosthetics – powiedział Robert. – Po waszemu to będą… Protezy?
– Zgadza się – odpowiedział Shinichi. – Współczesna medycyna zaszła już bardzo daleko i dzięki temu można stworzyć ruszające się protezy, choć nadal nie są jak prawdziwe palce. Jednak tym, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nosi pani protezy, było przezwisko, o którym usłyszałem od Conana.
 – Bob Dole – powiedział Alan.
Kto to jest? – zapytała sfrustrowana Madeline.
– Był a Republican candidate, który razem z Clinton startował w wyborach prezydenckich – wyjaśniła Angela. – Został zraniony w Nam, jak właściwie każdy Amerykanin. Choć nie stracił palców, jego dłoń wyglądała okropnie i nie mógł jej używać. – Gdy jej przyjaciele przetłumaczyli sobie w głowach jej słowa, powoli zaczęło świtać im w głowach. – Te palce są całkiem dobrze zrobione, jednak nie przyzwyczaiłam się jeszcze do ich używania. W dodatku nie czuję ich, więc cały czas zapominam, że je mam.
– Pan George był przyjacielem reportera, który napisał tamten artykuł – powiedział Shinichi. – I to właśnie od niego dowiedział się o rzeczach, których nie umieszczono w gazetach, między innymi o stracie palców przez jednego z członków. W artykule można było przeczytać tylko „nieuzasadniona przemoc”. To wystarczający dowód na to, że ktoś chciał wrobić panią Angelę.
– Mogę poprosić o dokładniejsze wyjaśnienie? – zapytał Hakuba, zdenerwowany, że ktoś obalił jego teorię.
– Dziesięć odcisków – odpowiedziała Sato. – Protezy mogą być najlepsze w świecie, ale wciąż będą tylko kawałkiem plastiku. Nie mogą zostawić odcisków. Ktoś więc musiał je podrobić, a by to zrobić, musiał zdobyć ich odbitkę zanim pani Angela je straciła. Ta zbrodnia była planowana od kilku lat.
– To możliwe, ale nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę to, co według mnie jest motywem – powiedział Shinichi. – Pani Angelo, mieszkała pani i pracowała w Kolorado przez półtora roku. Jest pani obywatelką Ameryki?
– Tak, pochodzę z Kolorado – potwierdziła. – A ponieważ jestem obywatelką tego kraju, mają w bazie danych moje odciski palców. Pod Obamą rząd amerykański zaczął bardziej przestrzegać praw cywilnych, ale nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś sprzedał dane za odpowiednio wysoką cenę.
– Tak najprawdopodobniej się stało. A motywem zrzucenia winy na panią jest fakt, że „Liberalny Świat” uderzył w brojlernię. W następstwie tego wszystkie McDonaldy zostały zamknięte. Niektóre tymczasowo, niektóre na zawsze. Sądzę, że w wyniku tego morderczyni straciła pracę, co skutkowało nie tylko utratą dochodów, ale też zniszczyło jej plan sprzeniewierzania pieniędzy, dzięki któremu zdobywała miliony.
– Chwila – powiedział Harry. – Chyba nie ma pan na myśli… Tylko jedna osoba z nas była menadżerem w McDonaldzie…
Wszyscy odwrócili się w stronę mordercy,
– Pani Margaret – powiedział Shinichi. – To była pani!
What?!
Angela krzyknęła i zakryła usta dłońmi. Robert, Alan i Harry chwycili Rose, by przytrzymać ją w miejscu. Dziewczyna wyrywała się i wykrzykiwała długą listę słówek angielskich, których nie potrafił zrozumieć nawet Shinichi, choć łatwo było domyślić się ich znaczenia. Podobnie było z Bets, którą przytrzymywali Shaun, Jonathan oraz Charles. Madeline rozpłakała się i chwyciła się za głowę. Hannah w geście pocieszenia położyła ręce na jej ramionach. Tom mruczał coś niezrozumiale. Patrick zrobił się cały czerwony na twarzy i zaczął krzyczeć na Heather, a Kirsteen zacisnęła pięści i obnażyła zęby – wyraźnie było widać, że powstrzymuje się od skocznia na nią. Do Sama powoli zaczęło docierać to, że Margaret jest mordercą. Takagi szybko zaczął zbierać dowody, by nic im się nie stało, a Sato stanęła pomiędzy morderczynią a przyjaciółmi, przygotowując się na odparcie ataku. Margaret zaczęła się cofać, mówiąc coś o kłamstwach i oszczerstwach, prosząc o adwokata. Eri stanęła w drzwiach, zagradzając jej drogę ucieczki.
– Proszę zostać na miejscu – powiedziała.
– Cóż, to ciekawe. – Hakuba się zadumał. Ran spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Więc ma pan motyw. A dowód? Patrząc na jej reakcję, nie da pan rady nic udowodnić bez solidnego dowodu.
– Pozwól więc, że najpierw wyjaśnię jak doszło do zabójstwa – odpowiedział Shinichi. – Pan George szantażował panią Margaret informacjami o malwersacji. Zgodziła się z nim spotkać godzinę po powrocie, kiedy wszyscy będą spać. Zanim jednak do niego poszła, przywiązała nóż – który wcześniej ukradła i na którym umieściła odciski palców – do długiej liny. Następnie przywiązała drugi koniec liny do tego fotela i spuściła broń nad okno pana George’a. Potem poszła na spotkanie. Ofiara włączyła laptopa i otworzyła dokument o malwersacji. Jednak w tym samym czasie pani Margaret otworzyła okno, odwiązała nóż i podcięła gardło pana George’a. Ten nie zauważył wcześniej noża, ponieważ było już ciemno, choć wątpię, by w ogóle spojrzał na okno, idąc do biurka. Następnie pani Margaret chwyciła luźno zwisający sznur i przywiązała go do krzesła stojącego obok okna. Jadnak pan George jeszcze wtedy żył. Wiedział, że malwersantka usunie cały dokument, więc skopiował go. Laptop był podłączony do kontaktu, więc nie wyłączyłby się i nawet po kilku dniach ktoś mógłby odzyskać informacje za pomocą klawiszy Ctrl oraz V. Jednak pani Margaret obawiała się, że pan George mógł komuś wysłać e-maila – nie mógł krzyczeć z powodu otwartego gardła, a ona nie była pewna, co zrobił, ponieważ jak Conan mi przekazał, na laptopie miał otwarte wiele dokumentów.  Prawdopodobnie zmarł zaraz po skopiowaniu dokumentu, lecz ona, przestraszona, zadała mu kolejne ciosy i prawie pozbawiła go głowy. Usunęła dokument dotyczący malwersacji i bojąc się, że ktoś może nagle iść korytarzem, użyła liny, by wrócić do swojego pokoju. Następnie odwiązała koniec przywiązany do swojego fotelu, po czym wyrzuciła linę na zewnątrz, przez co zaczęła wisieć nad pokojem pani Angeli. Gdyby ktoś wtedy wszedł do pokoju i zobaczył ruszający się sznur przed oknem, stwierdziłby, że pani Angela dopiero co zeszła z pokoju pana George’a. Następnie pani Margaret pozbyła się zakrwawionych ubrań i rękawiczek, wyrzucając je do śmieci. O siódmej rano, cztery godziny przed odkryciem ciała, zostały wywiezione wraz z pozostałymi śmieciami.
– Dobra teoria, panie Mouri – stwierdził Hakuba. – Wyjaśnia nawet odcisk buta z parapetu. Ale bez solidnego dowodu nie możemy nikogo oskarżyć. Przyznaję jednak, że całkowicie omyliłem się co do pani Angeli, która jest całkowicie czysta, za co bardzo przepraszam.
Młody detektyw skłonił się, a Angela przytrzymująca Rose odpowiedziała w szoku po angielsku:
– S… All right.
– Mam dowód – powiedział Shinichi. Schował muszkę i wybiegł zza krzesła.
– To to, wujku?! – krzyknął dziecięcym głosikiem. – Ta brązowa nitka? Ale czy to nie jest czerwony fotel?
Hakuba założył rękawiczki, podchodząc do fotelu i ostrożnie podniósł włókno. Znajdowało się na zagłówku, zaczepione o rozerwany szew. Naciągnął je i przyjrzał mu się.
– Oficerze – powiedział. – Czy możemy porównać to włókno z liną?
– Oszczędźcie sobie kłopotu – mruknęła Margaret, szlochając. – Jestem aresztowana, no nie? Ale ten sukinsyn dostał to, na co sobie zasłużył…
– Więc przyznajesz się. – Głos Hakuby wyrażał lekkie rozczarowanie.
– Malwersacja? Maggie, co ty zrobiłaś? – szepnęła Madeline. – Przecież nie potrzebowałaś żadnych pieniędzy! Gdybyś tylko tego nie zrobiła, George by…
– A właśnie, że potrzebowałam! – wrzasnęła Margaret. – Inaczej oni przestaliby mnie lubić…
Oni? Jacy oni? – warknęła Rose. – Znowu spotykałaś się z tą suką Jordan i jej znajomymi? Boże, jak może ci na nich zależeć?!
– To moi przyjaciele! Zawsze byli dla mnie mili. Więc ja też taka byłam. A wtedy on zaczął chcieć więcej pieniędzy, a ona… Spojrzała na Angelę. – Zabrała mi pacę! Chcieli mnie zostawić…
– Tym bydlakom zależało tylko na twoich pieniądzach! – wrzasnął Alan. – Cholera, to my byliśmy dla ciebie mili! To my byliśmy twoimi przyjaciółmi! Nich cię szlag weźmie! Zawsze taka byłaś!
– Znowu myślisz, że wszyscy cię obmawialiśmy? – warknęła Bets. – Tak, w duszy wszyscy cię nienawidziliśmy. To właśnie dlatego byliśmy dla ciebie tacy mili. Pieprz się. Angie nie chciała, byś straciła pracę, tak samo jak te suki nie chciały się z tobą przyjaźnić. Dorośnij wreszcie i dowiedz się, co oznacza prawdziwa przyjaźń.
– Nie powinniście być na mnie źli! – krzyknęła Margaret. – To nie była moja wina! Znowu robicie ze mnie tą złą!
Shinichi ponownie stanął za krzesłem, wyciągnął muszkę i powiedział chłodno:
Sama zrobiłaś się tą złą, gdy postanowiłaś zniszczyć życie dwójce swoich przyjaciół, siostrzyczko.
Wszyscy patrzyli się na niego przez chwilę. Następnie Sato skinęła w stronę Takagiego.
– Skuj ją – powiedziała.
Takagi zrobił to, po czym wyprowadził Margaret z pokoju, po angielsku wyjaśniając jej prawa. Margaret rzuciła ostatnie, błagalne spojrzenie w stronę przyjaciół, ale ci, którzy nie płakali, tylko spojrzeli na nią bez słowa lub odwrócili wzrok. Rose i Bets pokazały obraźliwe gesty. Madeline odwróciła się do niej plecami.
– Hmm? – mruknął Kogoro, ziewając. – Co się stało?
Szkoci spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
__________________________________________________
Autorka przyznała, że na początku nie cierpiała Hakuby. Wiecie, miłośniczka Kaitou Kida.
W sumie to skończyła nam się pierwsza sprawa, a ja właśnie sobie pomyślałam, że zdarzyło się coś niezwykłego. Bo wiecie, zwykle to Conan gdzieś idzie... No i buch, morderstwo. Aż sobie przypomniałam zabawną teorię, że jego antenka na głowie wyczuwa morderców, ha ha!
 Co właściwie myślicie o tej sprawie? Ja aż sobie przypomniałam moje wrażenia, gdy po raz pierwszy czytałam ten fanfic. Ach, smutna sprawa.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Rozdział 3

Niezbity dowód

Shinichi wbiegł po schodach na pierwsze piętro, szukając pomieszczenia, w którym wszyscy mieszkańcy budynku zgromadzili się, by omówić wydarzenia, będąc pilnowanymi przez policję.
„Pani Kisaki ma rację… Rozwiązanie tej sprawy wydaje się być proste, ale tak naprawdę wiele rzeczy nie ma sensu” – pomyślał. „Od morderstwa do odkrycia ciała minęło siedem godzin, więc czemu sprawca nie zabrał ze sobą narzędzia zbrodni, dzięki któremu można go zidentyfikować? Nawet jeśli uznał, że ktoś go usłyszał, to bez problemu mógłby zabrać nóż ze sobą – w końcu nie był zaklinowany w ciele. Poza tym…
Spojrzał na odgrodzony taśmą policyjną salon, który należał do mieszkania zmarłego. na jego środku znajdował się biały obrys ciała oraz duża plama krwi. ƒ „Wszystkich czekał poranny kac. Dlaczego nie poszedł spać? Spodziewał się czyiś odwiedzin…”
– Conan?! A co ty tutaj robisz?
Shinichi spojrzał zaskoczony do góry, słysząc na nieszczęście znajomy głos.
– Hakuba?! A co ty… – zamilkł się i westchnął, zrozumiawszy. – To ty jesteś tym detektywem, o którym mówiła pani Kisaki, prawda? To ty oskarżyłeś Angelę o morderstwo?
– W rzeczy samej – odpowiedział jasnowłosy detektyw. – Czyli pani Kisaki naprawdę poprosiła detektywa Mouriego o pomoc? Musi być zdesperowana…
– Skoro zadzwoniła po niego, to musi być bardzo zdesperowana – mruknął Shinichi.
– Co mówiłeś?
– Chciałbym porozmawiać ze Skotami – powiedział dziecięcym głosikiem. – Jeszcze żadnego nie spotkałem!
– Pierwsze drzwi na prawo. I pamiętaj, aby być grzecznym i uprzejmym oraz nie wchodź do żadnego pokoju bez pytania. Tutaj nikt się nie kluczy.
– Co? – zapytał zdziwiony, ale Hakuba skierował się już w stronę pokoju zamordowanego.
Shinichi przypomniał sobie plan domu.
„Pierwsze drzwi na prawo… To Patricka. Młodszy brat Angeli, lat dziewiętnaście, maniak gier komputerowych…”
Pokój był bardzo zatłoczony. Co prawda Angela była przesłuchiwana w innym pokoju, a George został umieszczony w najbliższej kostnicy, to jednak grupa nadal liczyła w sobie szesnaście osób. Wszyscy siedzieli ściśnięci na sofie lub na poduszkach.
Samo pomieszczenie nie było specjalnie duże. W pokoju Angeli znajdował się stół otaczany z trzech stron przez kanapę oraz dwa fotele; czwartą stronę zajmował telewizor. U Patricka była tylko jedna sofa, znajdująca się przed telewizorem, do którego przypięto pięć konsoli. Nikt jednak nie grał – wszyscy stworzyli półkole otaczające sofę i spokojnie rozmawiali. Shinichi nie był pewien czy to z powodu szoku czy kaca.
Nie mogę w to uwierzyć, ale dowód wskazuje na Angelę… Musimy to zaakceptować.
– Ej, ta prawniczka dopiero zacznie swoje przedstawienie. Jeszcze nie przypisuj Angeli morderstwa.
– Tak… Każdy z nas mógł to zrobić.
Zrobiłby, chciałaś powiedzieć. Twat.
– Hola! Okaż zmarłemu trochę szacunku!
– To, że nie żyje, nie oznacza, że nie był a twat. 
– Ej, dzieciaku – zawołał wysoki mężczyzna o długich, brązowych włosach, gdy zauważył Shinichiego w drzwiach. – Co ty tutaj robisz?
– Przyjechałem razem z wujkiem Mouri – odpowiedział, stwierdzając że „słodkość” będzie najlepszym sposobem na pozyskanie informacji – liczba kobiet przewyższała liczbę mężczyzn. – Ciocia Eri poprosiła go, by pomógł jej udowodnić niewinność pani Angeli.
– Really? – zapytała kobieta o krótkich, czarnych włosach.
To była Kirsteen. Siedziała skulona na sofie obok okularnika z kręconymi, kasztanowymi włosami, który najprawdopodobniej nazywał się Tom. Mężczyzna, który próbował odsunąć się od obejmującej się pary miał krótkie, ciemnobrązowe włosy, niebieskie oczy i bluzkę z napisem „Foo Fighters”. Shinichi stwierdził, że to właśnie musi być Patrick. Był podobny do siostry.
– Pani Kisaki mieć własny detektyw? – Japoński Kirsteen nie był zbyt dobry.
– Nie da rady – mruknęła gruba kobieta z poplątanymi włosami, której to wczoraj ukradziono mikrofon, a o której Shinichi wiedział tylko tyle, że wołano na nią Bets. – Ten English bastard ma za dużo dowodów.
– Czy mógłbym zadać pytanie? – zapytał Shinichi, zastanawiając się, czy jego angielski zardzewiał, czy może Haibara miała rację co do angielskiego szkockiego.
Kiedy będzie miał okazję, to będzie musiał zapytać któreś z nich o tajemnicze słówko „twat” , choć jak to przy pewnych słowach bywa – czuł, że wie co ono znaczy. Chciał również dowiedzieć się czym jest te „Foo” i dlaczego walczy.
– Część z nas nie mówi zbyt dobrze po japońsku – powiedziała dziewczyna od parasola, którą Shinichi zidentyfikował jako Rose. – Ale pytaj śmiało.
– Co powiecie na to, żebym to ja mówił po angielsku?
Przyjaciele popatrzyli na niego zdumieni.
– To całkiem niezły pomysł – powiedział otyły mężczyzna z długimi, brązowymi włosami, noszący bluzę z napisem „London 2012”. Był to Robert. Wedle słów Kisaki, jego siostra zdobyła złoty medal na igrzyskach w Londynie, a on sam był bardzo dobrym pływakiem.
Moi rodzice mieszkają w Ameryce wytłumaczył, wcale przy tym nie kłamiąc. – I nauczyli mnie angielskiego.
– Chcesz nas przesłuchać? Pomagasz temu detektywowi? zapytała jakaś kobieta. Miała falowane, jasnobrązowe włosy i nosiła okulary. Umiejscowiła się na podłokietniku sofy, jakby nie chciała siedzieć na podłodze, tak jak wszyscy. Za nią pochyliła się kobieta o bardzo długich, czarnych włosach i ze zmartwioną miną, to była Madeline. – Hałaśliwy dzieciak.
Nie, chciałem tylko powiedzieć, że ktoś z was nie zakluczył swojego mieszkania. Nacisnąłem klamkę i drzwi się otworzyły.
– Nie ma co się dziwić – powiedział jeden z dwójki mężczyzn, którzy wczoraj droczyli się z Bets. Shinichi zauważył, że siedzieli na poduszce w uścisku, który z pewnością był czymś więcej niż przyjacielskim objęciem. Krótkowłosy nazywał się Shaun, zaś człowiekiem przypominającym cyklopa był Jonathan. Alan leżał rozwalony na kolejnej poduszce, zdradzając całkowity brak kultury, tak samo było w przypadku Charlesa pochłoniętego wysyłaniem wiadomości tekstowych. – Ponieważ jesteśmy tu sami, zamykamy tylko drzwi frontowe oraz oczywiście te od łazienki. Nasze pokoje są zawsze otwarte.
– Naprawdę? – powiedział zaskoczony Shinichi. – Więc to znaczy, że każdy z was może wchodzić do czyjegoś pokoju kiedy tylko zechce?
– Cóż, niektórzy zamykali drzwi, gdy mieli do załatwienia jakieś prywatne sprawy – powiedział Jonathan, patrząc się lubieżnie na Shauna, zaś Rose udała, że wymiotuje. – George zamykał się tylko wtedy, gdy pisał, za to Angela nigdy tego nie robiła. Jest bardzo ufna.
– I to tak bardzo, że często zostawiała klucz w zamku – dodał Patrick.
Shinichi zmarszczył brwi.
Czyli tamtego poranka każdy mógł wejść do pokoju Georga – pomyślał. – A on nie musiałby się spodziewać tych odwiedzin. Mógłby na przykład pójść do kuchni, by się czegoś napić, a w tym czasie morderca wszedłby do pokoju…” – I wtedy zdał sobie sprawę z czegoś jeszcze. „Każdy mógł wejść do pokoju Angeli i zabrać stamtąd nóż. To znaczy, czemu morderca użyłby broni, na której znajdują się jego odciski palców? Wystarczyłoby założyć rękawiczki…
– Potrzebujesz środka przeczyszczającego czy coś? – niespodziewanie zapytał Patrick. Shinichi spojrzał na niego zmieszany.
– Co?
Kirsteen przewróciła oczami.
– Tak mawia mój tata. – Patrick wzruszył ramionami. – To znaczy… Cóż, wyglądałeś na pogrążonego w myślach.
– Może ten dzieciak tak naprawdę jest wspaniałym detektywem – zażartował Alan.
Charles parsknął śmiechem, a Shinichi tylko westchnął.
– Byłoby super, gdyby on był… Jak to się mówiło? Meitantei? – powiedziała Hannah. – Wiecie, jak ten dzieciak z detektywistycznej mangi, którą ona tak uwielbia.
– Angela lubi kryminały? – zapytał Shinichi.
– Może je czytać godzinami – powiedziała Rose. – Teraz czyta jakąś mangę. Mam wrażenie, że zna na pamięć każdą przygodę Sherlocka Holmesa i tych wszystkich innych detektywów. Jej ulubioną pisarką jest Agata Christie.
„To jeszcze dziwniejsze” – pomyślał Shinichi. „Maniak powieści detektywistycznych powinien wiedzieć, jak lepiej ukryć swoje ślady… To znaczy, zostawienie broni i takie oczywiste pokazanie drogi ucieczki?”
– Pamiętacie, jak w Kolorado kupiła wszystkie książki o pannie Marple? – zapytał Alan.
Shinichi wymknął się po cichu z pokoju , chcąc obejrzeć miejsce zbrodni. Przeszedł pod taśmą przyklejoną przed pokojem George’a i zobaczył oficera Takagiego, który stał przy oknie.
– Conan? – zapytał zaskoczony. – A co ty tu robisz?
– Pani Kisaki poprosiła wujka, by przeprowadził własne dochodzenie – odpowiedział ogólnie Shinichi. – A gdzie się podział Hakuba?
– Poszedł na przesłuchanie. Ej, chwila. Co ty wyprawiasz?
Naprzeciwko drzwi, zamiast telewizora tak jak w pokoju Angeli i Patricka, przy ścianie stało biurko z laptopem. Młody detektyw wszedł na krzesło i spróbował go włączyć. Po chwili ekran ożył.
– Czy ktoś już przeglądał zawartość laptopa? – zapytał Shinichi. – Może uda nam się poznać motyw?
– Zamierzałem to zrobić, gdy skończę z parapetem. Potrzebujemy odcisku stopy, by zweryfikować trasę ucieczki.
– Zdobył pan go? – Shinichi spojrzał na pasek zadań na dole ekranu. Denat miał otworzone ze dwadzieścia plików.
„Ich przejrzenie trochę zajmie…”
– Tak… – Takagi pokazał mu czarną kartkę z białym odciskiem buta. Nie był zbyt wyraźny, ale Shinichi zauważył, że na podeszwie pisze słowo „EKIN”.
– To wszystko to artykuły do gazety – stwierdził policjant, przeglądając się ekranowi laptopa. – Ma całkiem sporo kolumn… Chyba pisał tu o Japonii…
– To nie jest kolumna – powiedział Shinichi, gdy tylko otworzył kolejny dokument.
Został utworzony około dwa lata temu. Początkowo zdjęcie było rozmazane, ale gdy się załadowało, wstrząsnęło chłopakiem, ponieważ przedstawiało Angelę razem z piątką innych ludzi.
„Szóstka członków milicji Liberalnego Świata*, która zaatakowała główną farmę McDonalda…” – przeczytał zaskoczony. Artykuł dotyczył grupy ludzi, która będąc w Kolorado, wślizgnęła się do obór i rzeźni z kamerami.
– Słyszałem o tym – powiedział Takagi. – Przez to wydarzenie korporacja prawie upadła. Okropne warunki pracy, łamanie prawa, zwodzenie pracowników opieki społecznej… Nawet gdyby tamci się nie włamali, to i tak wszystko wyszłoby na jaw, ponieważ ktoś puścił na jednym z kanałów telewizyjnych nagranie, które pokazywało jak traktowane są zwierzęta. Wszystko było legalne, ale okropne… Ludzie podnieśli alarm…
– I pani Angela była jedną z nich? – powiedział z niedowierzaniem Shinichi. – Ale przecież to nie może być motyw morderstwa…
– To nie on napisał ten artykuł. A nawet jeśli, to nie ma tu nic, co mogło by urazić ją lub kogoś z jej przyjaciół. Wszyscy uparcie powtarzają, że „ona tego nie zrobiła” i „nigdy w to nie uwierzą”. Mimo to motyw musi gdzieś tu być… Zaraz, czy to….
– Co pan zobaczył?
Shinichi podążył za wzrokiem policjanta. Z klawiaturą, w którą się wpatrywał, było coś nie tak. Po chwili chłopak zrozumiał: z dwóch klawiszy zniknęła farba.
Choć lepiej byłoby powiedzieć, że coś ją zakryło.
– Minęło siedem godzin pomiędzy morderstwem a odkryciem ciała – szepnął Takagi. – Przez ten czas zaschnięta krew przybrałaby prawie czarną barwę.
Znaki Ctrl i C zakrywały ciemne plamy.
– Czy George coś zapisał? – zamyślił się Shinichi.
– Nie mógł zostawić żadnych śladów krwi na klawiaturze – stwierdził Takagi, potrząsając głową. – Morderca prawie pozbawił go głowy. Nie miał czasu na zostawienie żadnych wiadomości.
„Nie, gdyby napisał ją po tym jak morderca wyszedł… Nie…” – pomyślał Shinichi, przymykając oczy. Otworzył nowy dokument i nacisnął Ctrl oraz V.
– Conan, co ty ro… Co? – Takagi przerwał, widząc jak ze dwadzieścia stron nagle zapełnia się tekstem. Na samym końcu pojawiły się czyjeś bankowe dane, poniżej których był duży podpis.
Oczy policjanta coraz bardziej się rozszerzały, w miarę jak Shinichi przewijał dokument.
– Malwersacja – sapnął Takagi. – George sprawdzał osobę, która sprzeniewierzyła pieniądze od… Co?
– Panie Takagi – powiedział Shinichi. – Czy to numer konta pani Angeli?
– Nie wiem. Będę musiał to sprawdzić. Jednak wydaje mi się, że mamy motyw…
Policjant wybiegł z pokoju, podczas gdy Shinichi powoli wyszedł na korytarz. Z tej czy innej przyczyny, być może dlatego że znajdował się najbliżej miejsca zbrodni, pokój Shauna i Jonathana został przekształcony na pokój przesłuchań. Shinichi po cichu do niego wszedł. Ściany były pokryte plakatami przedstawiającymi smoki, a stół przedstawiał gryzącego własny ogon smoka. Eri i Sato prowadziły luźną rozmowę z Angelą, a Hakuba kłócił się z Kogoro. Oskarżona była blada i miała zasmucony wyraz twarzy. Ran rozdawała kobietom filiżanki herbaty, na których były namalowane kolejne smoki.
– Ach, wystarczy odrobina herbaty i człowiek od razu ma lepszy humor.
Shinichi odwrócił się i zobaczył, że Patrick z Samem przyglądają się Angeli ze zmartwieniem i spoglądają z odrazą na kłócących się detektywów.
– Ciekaw jestem, dlaczego ludzie tak robią? – zamyślił się Patrick. – Chodzi mi o to, że gdy podczas drugiej wojny światowej zbombardowano ci dom, to co robili pozostali? Sadzali na krześle i do jednej ręki wkładali ci kubek herbaty, a do drugiej ciastko. Zniszczono ci dom? Napij się herbaty. Zabito dzieci? Napij się herbaty. Nadchodzi koniec świata? Napij się herbaty. A Ange jej nie pije. Nie umie zrobić niczego prócz ramenu.
– Proszę pana – powiedział Shinichi. – Ktoś powiedział, że Angela była w Kolorado. Ile czasu tam spędziła?
– Jakieś półtora roku – odpowiedział Patrick. – Miała być tam przez rok, ale…
– Ale poszła siedzieć – wtrącił Sam z uśmieszkiem.
– Hej! – powiedział wściekle Patrick. – Nie była w więzieniu
– Właśnie, rząd Obamy pozwolił im odejść. Po cichu, oczywiście – dodała Rose, która zeszła ze schodów.
Shinichi usłyszał cichy dzwonek komórki.
– Odbiorę, dobrze?
Chłopak odwrócił się w stronę głosu i zobaczył jak Angela odkłada filiżankę, by móc wziąć telefon.
– Racja. Stwierdzili, że LŚ nie zrobiło nic złego – powiedział Patrick. – Poza tym mieli większą rybę do złowienia.
– Więc powiedz mi, dlaczego tak długo tam siedziała? – zapytał Sam.
Shinichi powrócił myślami do fragmentu artykułu.
„Pogwałcenie praw człowieka, nieprzestrzeganie BHP, ochroniarze oskarżeni o bezpodstawnie…”
– Angela była tam w szpitalu, prawda? – powiedział.
– Skąd wiesz? – zapytał zaskoczony Patrick.
Rose opadła na kolana i spojrzała Shinichiemu prosto w oczy. Jej wzrok sprawił, że detektywowi przeszły ciarki po plecach.
– C-co? – zapytał nerwowo.
Rose wpatrywała się w niego jeszcze przez chwilę, po czym uśmiechnęła się i wstała, potrząsając głową.
– Nic. Ale gdy dowiesz się, kto jest mordercą, to powiesz mi? Mam zamiar zbić go na kwaśne jabłko za to, że zrzucił winę na An…
„Mam to” – pomyślał Shinichi. „Te dziwne poczynania… Zdrobnienie… I jeśli mam rację, to doskonałe alibi…
Nagle detektyw zobaczył dwójkę policjantów kierujących się do pokoju George’a.
– Pani Sato! – chłopak podbiegł do nich. – Czy mogę o coś zapytać?
– Conan? – zapytała, przykucając. – O co chodzi?
– Czy na nożu znaleziono odciski pani Angeli?
– Wszystkie dziesięć – potwierdziła policjantka.
Shinichi kiwnął głową i uśmiechnął się zadowolony.
– A czy mogę zapytać…
***
– Ten blondyn za wszelką cenę pragnie udowodnić, że ma rację – westchnęła Angela. – Boję się, że jeśli ktoś mnie nie oczyści z zarzutów, to on znajdzie coś, co udowodni „moją winę”.
– Smug English prick – przeklął go Sam. – A co z tym?
Wskazał palcem na Kogoro, który kłócił się o to, czy człowiek jest w stanie zmieścić się w oknie, które nie otwiera się na całą szerokość, a Hakuba to udowadniał.
– Jak dla mnie to nie wygląda na zbyt mądrego – stwierdził Patrick. – Czy to naprawdę ten sam wspaniały detektyw, o którym tyle piszą?
– Nie martw się, An – powiedziała Rose, przytulając Angelę. – Prawdziwy meitantei rozwiąże tę sprawę.
Spojrzała na uśmiechającego się coraz szerzej chłopca rozmawiającego z policjantką.
– Ten dzieciak? – zapytał Patrick. – Weź nie gadaj.
– Mówię wam, w nim jest coś dziwnego. Czuję to.
– Znowu jakieś sprawy wiedźm [witch] – powiedział Sam, przewracając oczami.
Rose spojrzała na niego.
– Wicca, durniu – warknęła. – Ale nie musisz mnie słuchać. Po prostu spojrzyj na ten uśmiech.
– Rozumiem, o co ci chodzi – powiedziała Angela, uśmiechając się po raz pierwszy od chwili, w której to Alan zaczął krzyczeć. Od jedenastej…
– O co wam chodzi? – zapytał Patrick.
– Nigdy wcześniej nie widziałeś takiego uśmiechu? – powiedziała Rose. – Nie domyślasz się, co on oznacza?
– Oznacza – Angela odpowiedziała, nie czekając na odpowiedź. – Że morderca powinien zacząć się bać.
_____________________________________________________________
* Taka organizacja nie istnieje.
Uwielbiam tę chwilę, w której to Conan zaczyna się tak uśmiechać.
Tak właściwie to w angielskim nie ma rozróżnienia na pan/pani, więc w tłumaczeniu tak sobie wesoło to pominęłam.
Gdy robisz korektę tłumaczenia po korekcie tłumaczenia, tym razem mając za podstawę tekst, któremu również autorka sporządziła korektę… Cóż, przepraszam za możliwe nieścisłości, ale spokojnie, od rozdziału 8 będę tłumaczyć tylko z tekstu, który przeszedł autorską korektę.